Dziś wydaje się to niedorzeczne, ale gdy w listopadzie 2013 roku Adam Nawałka przejął reprezentację Polski, musiał stawać w obronie powszechnie krytykowanego Roberta Lewandowskiego. Doszło nawet do tego, że podczas pierwszej konferencji prasowej selekcjoner został zapytany o przydatność "Lewego" dla drużyny narodowej.
- To piłkarz, który gra na poziomie światowym! Występuje w jednym z najlepszych klubów Europy (wtedy w Borussii Dortmund - przyp. red.), który w Lidze Mistrzów bije się o najwyższe trofea. Jest zawodnikiem, którego w swoich składach chciałyby mieć najlepsze kluby świata. Polemika na temat jego przydatności do reprezentacji jest nie na miejscu - skontrował Nawałka.
Narodziny potwora
Nikt nie odmawiał Lewandowskiemu klasy, a cały kraj śledził jego popisy w Borussii, ale faktem było to, że w reprezentacji był nieskuteczny. Do czasu rozpoczęcia el. Euro 2016 w 21 występach w meczach o punkty zdobył tylko sześć bramek: cztery gole wbił San Marino, a po jednym Grecji i Czarnogórze. Nie była to lista osiągnięć na miarę snajpera, który już wtedy miał na koncie tak spektakularny wyczyn jak strzelenie czterech goli w meczu półfinału Ligi Mistrzów z Realem Madryt.
Nawałka też nie od razu potrafił wykorzystać jego potencjał. Pierwszą bramkę za jego kadencji Lewandowski zdobył w rozegranym w czerwcu 2014 roku meczu towarzyskim z Litwą, który był ostatnim testem przed startem el. Euro 2016. To spotkanie było przełomowe z dwóch powodów. Po pierwsze, Arkadiusz Milik i Lewandowski zagrali wtedy ze sobą po raz pierwszy za kadencji Nawałki. Po drugie, "Lewy" po raz pierwszy był kapitanem drużyny narodowej.
Nawałka zadziałał bowiem na dwóch płaszczyznach i nie tylko zmienił dla Lewandowskiego organizację gry zespołu, ale też wzmocnił jego pozycję w zespole i usankcjonował jego przywództwo. Przekazując mu opaskę, wskazał jasno, że jest najważniejszym zawodnikiem reprezentacji. Efekt był piorunujący - Nawałka stworzył potwora, który siadł strach w całej Europie. W 40 rozegranych od tego czasu meczach Lewandowski strzelił dla Polski 37 goli, a przy ośmiu asystował. Bramki "Lewego" wprowadziły Polskę na Euro 2016 i MŚ 2018, a kapitan Biało-Czerwonych był królem strzelców eliminacji do obu turniejów i ustanowił po drodze też kilka strzeleckich rekordów reprezentacji.
Największe wyzwanie
Tak jak wykorzystanie potencjału Lewandowskiego dla dobra drużyny narodowej to największy szkoleniowy sukces poprzedniego selekcjonera, tak największym wyzwaniem dla Jerzego Brzęczka jest zagospodarowanie na potrzeby reprezentacji Polski Piotra Zielińskiego. Pomocnik Napoli jest dziś dokładnie w tym samym miejscu, w którym pięć lat temu był "Lewy". Grający wtedy w Borussii Dortmund napastnik dopiero pukał do światowej czołówki, choć miewał spektakularne występy jak we wspomnianym meczu z Realem, które pozwalały uzmysłowić sobie jak wielki potencjał w nim drzemie.
Zieliński ma opinię jednego z najciekawszych środkowych pomocników na Starym Kontynencie, ale na razie też miewa jedynie przebłyski i nie potrafi ustabilizować formy na wysokim poziomie. Reprezentacji też nie dał jeszcze tyle, ile się od niego oczekuje, o czym Brzęczek wspomniał w jednym z pierwszych wystąpień medialnych po przejęciu kadry. Więcej o tym TUTAJ.
W 2013 roku Zieliński zaistniał w drużynie narodowej jako utalentowany nastolatek, ale gdy Waldemara Fornalika zastąpił Nawałka, został zdegradowany do "młodzieżówki", a gdy wrócił do kadry A, odgrywał w niej marginalną rolę. W el. Euro 2016 zagrał łącznie tylko 24 minuty, a we Francji dostał szansę w kończącym fazę grupową meczu z Ukrainą, ale grał tak źle, że został zmieniony już w przerwie. Nie ukrywał, że długo siedział w szatni i po prostu płakał nad zmarnowaną szansą. Po spotkaniu był załamany, a w drodze ze stadionu na lotnisku pocieszał go sam Lewandowski.
Po turnieju Nawałka dał mu jednak kolejną szansę, którą Zieliński lepiej wykorzystał. W pierwszej części el. MŚ 2018 grywał na miarę oczekiwań, błyszczał w meczach z Danią, Rumunią czy Czarnogórą i wydawało się, że dorósł do roli lidera drużyny narodowej. Był najlepszym asystentem (6) kadry w drodze do Rosji, ale w drugiej części eliminacji znacznie spuścił z tonu, a na mundialu już kompletnie zawiódł. Światowe media umieszczały go obok Lewandowskiego na liście największych rozczarowań turnieju, ale żeby pomocnik Napoli mógł zostać uznanym za rozczarowanie, najpierw musiał rozbudzić oczekiwania, a te wobec niego są ogromne.
Nietykalny
Nie ma w tym przypadku, że Zielińskim interesują się takie kluby jak Barcelona, Bayern Monachium, Liverpool, Manchester City, Manchester United czy Tottenham Hotspur, a pracować z nim chcą Juergen Klopp, Pep Guardiola i Mauricio Pochettino, czyli najlepsi trenerzy naszych czasów. Maurizio Sarri planował zabrać go z Napoli do Chelsea, ale właściciel klubu z San Paolo, Aurelio De Laurentiis wie, jak cenny klejnot trzyma w rękach i nie chce słyszeć o jego odejściu. - Jest nietykalny - ucina Włoch, choć mógłby zarobić na nim kilkadziesiąt milionów euro.
Prowadzący Zielińskiego trenerzy zasypują go pochwałami, a obserwatorzy calcio widzą w nim materiał na gracza klasy światowej. - Nie słyszy się o nim wiele, ponieważ mało kto pojmuje jego siłę, jakość i niesamowitą szybkość. Do tego jest gotowy do poświęceń, jeśli istnieje taka potrzeba. To niebywały talent, biorąc pod uwagę jego poziom techniczny, a do tego ma dobre cechy fizyczne. To będzie nowy Kevin De Bruyne - mawiał o nim wspomniany Sarri, za którego sprawą Zieliński trafił najpierw do Empoli, a potem do Udinese.
[nextpage]
Napoli za sięgnięcie po Zielińskiego pochwalił sam Diego Maradona ("Lubię Zielińskiego. To świetny transfer"), który w Neapolu ma status boga, a warto w tym miejscu wspomnieć, że kiedy Polak trafił z Udinese do Napoli, był trzecim najdroższym piłkarzem w historii klubu z San Paolo. Neapolitańczycy zapłacili za niego aż 20 mln euro - wtedy więcej kosztowali tylko Gonzalo Higuain (39) i Arkadiusz Milik (32).
- Pomocnicy dojrzewają zwykle w wieku 25-26 lat, a on już jest piłkarsko dojrzały i może stać się czołowym zawodnikiem na swojej pozycji. Ma wielkie umiejętności i gra obunóż. To kompletny pomocnik. Dla niego gra w piłkę jest prosta. Jest przekonany o tym, co robi i nie używa ozdobników. Na boisku jest konkretny. Nie zatraca się w wirtuozerii, by pokazać, jak dobry jest. Myśli tylko o tym, jak pomóc drużynie - to z kolei komentarz, Gianniego Improty, byłego wieloletniego zawodnika Napoli (1967-1973, 1979-1980).
Andrea Carnevale, szef skautów Udinese Calcio, czyli człowiek, dzięki któremu Polak w ogóle trafił do Italii, tak wspominał swój pierwszy kontakt z 15-letnim Zielińskim: - Był tak dobry, że nawet nie potrafiliśmy określić, czy jest prawo, czy lewonożny. Obiema nogami grał perfekcyjnie! Powiedzieliśmy prezydentowi klubu, żeby jak najszybciej go sprowadzić, bo to piłkarz, którego nie możemy stracić. Spodziewałem się, że tak się rozwinie, bo to czysty talent. Sposobem poruszenia przypominał mi Zinedine'a Zidane'a.
Żeby Piotruś stał się Piotrem
Od spływających na niego komplementów Zielińskiemu mogłoby zakręcić się w głowie, ale uderzenie wody sodowej mu nie grozi. Wręcz przeciwnie, wszyscy dobrze znający polskiego pomocnika twierdzą, że przeszkodą w wspięciu się na wyższy poziom jest jego wrodzona nieśmiałość i zbyt niska samoocena. To dlatego na razie jest chwalony za przebłyski, a nie za stabilną formę.
- Jest zawodnikiem o niepodważalnych umiejętnościach. Pokaże je w stu procentach, gdy w jego głowie dojdzie do przekonania o własnych możliwościach, które wciąż pokazuje w przebłyskach. Może stać się jednym z najważniejszych piłkarzy w Europie - powiedział kiedyś Sarri.
Podobnie na Zielińskiego patrzy Fabio Viviani, który pracował z Zielińskim w Udinese: - Myślę, że nikt jeszcze nie widział prawdziwego Zielińskiego. Mówimy o małym, nieśmiałym i zamkniętym w sobie chłopcu. Może dlatego nie jest jeszcze w pełni świadomy swojej wartości.
Bardzo szybko problem Zielińskiego zdiagnozował też Carlo Ancelotti. Po sobotnim meczu z Milanem (3:2), w którym Polak ustrzelił dublet i poprowadził Napoli do zwycięstwa, "Carletto" stwierdził: - Czy jestem zaskoczony jego występem? To za duże słowo. Brak jakości nie jest jego problemem. Jego problemem jest zbyt duża nieśmiałość, która przeszkadza mu w pokazywaniu pełni umiejętności w trakcie spotkań. Moją rolą jest sprawić, by stał się bardziej odważny i zdecydowany.
Sam Brzęczek był środkowym pomocnikiem i od zawsze, nawet kiedy jako nastolatek stawiał pierwsze kroki w Olimpii Poznań, nie bał się wzięcia odpowiedzialności za losy drużyny. Nie był tak utalentowany jak Zieliński, ale za to nie brakowało mu charyzmy i charakteru, dzięki którym był kapitanem kolejnych drużyn. To pozwala mieć nadzieję na to, że będzie potrafił dotrzeć do pomocnika Napoli.
Już nie dodicesimo titolare
Tak Włosi nazywają "dwunastego zawodnika podstawowego składu". Piłkarza, który gra zawsze, ale często nie od pierwszego gwizdka. Sarri uwielbia Zielińskiego, ale nigdy nie budował wokół niego drugiej linii Napoli i Polak był u niego właśnie "dodicesimo titolare".
Tymczasem Ancelotti wiąże z Zielińskim spore nadzieje. Jednym z jego pierwszych ruchów po podpisaniu kontraktu z Napoli było skontaktowanie się z Polakiem. Zadzwonił do niego, by zapewnić go, że w jego Napoli będzie centralną postacią i poprosił, by przestał myśleć o odejściu z Neapolu. Nie rzucał słów na wiatr, bo znalazł sposób, by zmieścić na boisku i Marka Hamsika, i Zielińskiego, podczas gdy Sarri widział w Polaku głównie zmiennika Słowaka albo upychał go na inne pozycje. Zieliński zaczął sezon w wyjściowym składzie Napoli i nic nie wskazuje na to, by Ancelotti zmienił koncepcję.
Eksplozja formy Lewandowskiego w reprezentacji Polski zbiegła się w czasie z jego transferem do Bayernu. W Monachium spotkał Guardiolę, pod skrzydłami którego wskoczył na absolutny top. Hiszpan zwracał uwagę na detale, do których "Lewy" wcześniej nie przykładał wagi. Teraz równie dużo na współpracy z Ancelottim może zyskać Zieliński. "Carlett" potrafi kreować zawodników i nadać ich rozwojowi tempa, a na początku pracy w Neapolu spośród wszystkich młodych zawodników Napoli największym zaufaniem obdarzył Milika i Zielińskiego.
Wzmocnienie mentalne to jedno, ale w sprawie Zielińskiego Brzęczek musi zadziałać tak jak Nawałka w sprawie Lewandowskiego - dwutorowo. Poprzedni selekcjoner nie tylko przekazał "Lewemu" kapitańską opaskę, ale też podporządkował pod niego taktykę zespołu. Brzęczek nie musi decydować się na drastyczną zmianę systemu, co prostu na dobór innych wykonawców, bo odrodzenie Mateusza Klicha spadło mu jak z nieba.
Klich jak mało który polski piłkarz świetnie czuje się w grze kombinacyjnej. Dzięki pracy z wymagającym Marcelo Bielsą rozwinął się taktycznie, ale Argentyńczyk nie zdusił przy tym jego fantazji. Wsparcie Zielińskiego piłkarzem, który dorównuje mu kreatywnością i cieszy się grą podobnie jak on, może nie tylko pozwolić pomocnikowi Napoli na rozwinięcie skrzydeł. Asekurowany przez Grzegorza Krychowiaka duet Klich-Zieliński może wprowadzić kulturę gry Biało-Czerwonych na wyższy poziom.
ZOBACZ WIDEO: Brat Andrzeja Bargiela uratował życie Brytyjczyka na Broad Peak. "Wyglądało, jakby umierał"
Oglądaj rozgrywki włoskiej Serie A na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)
Szczęsny - Rybus, Glik, Bednarek, Bereszyński - Krychowiak, Zieliński, Klich, Liberty, Milik - Lewandowski