Marek Wawrzynowski: W powołaniach Jerzego Brzęczka zaskakuje brak Kamila Grosickiego (felieton)

Zdjęcie okładkowe artykułu: Getty Images / Francois Nel / Na zdjęciu: Kamil Grosicki
Getty Images / Francois Nel / Na zdjęciu: Kamil Grosicki
zdjęcie autora artykułu

Jerzy Brzęczek ma prawo do swoich wyborów, ale na pewno kibice zasługują na pewne wyjaśnienia. Trudno pojąć, dlaczego w drużynie brakuje Kamila Grosickiego, który w ostatnich latach był jej filarem.

Pierwsze powołania Jerzego Brzęczka  należy określić jako dość odważne. Ale niestety również niekonsekwentne, żeby nie użyć słowa niesprawiedliwe. Zastanawiam się, dlaczego w składzie nie ma Kamila Grosickiego. Czy dlatego, że nie gra? Przypomnę, że wielu piłkarzy nie gra. Na przykład Jakub Błaszczykowski na razie nie gra. A przecież z tej dwójki w ostatnich latach to "Grosik" dawał kadrze zdecydowanie więcej. Kuba, z całym szacunkiem dla jego pięknej kariery, poza świetnym epizodem na Euro 2016, właściwie u Nawałki był zawodnikiem marginalnym, Grosicki natomiast kluczowym. W poprzednim sezonie, w przeciwieństwie do Kuby, grał regularnie, do tego strzelał i asystował. Bilans Grosickiego to 36 spotkań, 9 bramek i 6 asyst, Błaszczykowski miał 9 meczów, w których zaliczył 1 gola. Kuba powoli gaśnie, Kamil jeszcze nie. Jest młodszy i szuka nowego klubu, a więc nie zadowala się obecną sytuacją. Przyznaję, że bardzo mi się to nie podoba, ale pewnie wielkiej afery z tego nie będzie, bo Kuba zawsze był ukochanym piłkarzem tłumów, a "Grosik" rozrabiaką.

Co więcej, jeśli spojrzeć na listę powołanych, jest tam aż nadmiar zawodników mogących grać na prawej pomocy, ale niewielu grających po lewej stronie. Może Brzęczek wie coś, czego my nie wiemy. Jeśli chodzi o pozostałe powołania nowego selekcjonera to - tak jak Adam Nawałka - zaczyna od eksperymentów na żywym organizmie. Chce sam się przekonać, czy jego ligowe typy zaskoczą. Dlatego powołał trzech piłkarzy z piątego zespołu ostatniego sezonu w Ekstraklasie. Dziwnym trafem tego, który sam prowadził czyli Wisły Płock. A do tego wziął Rafała Pietrzaka, obecnie piłkarza Wisły Kraków, którego prowadził przez chwilę w GKS Katowice. Nawałka powoływał kilku piłkarzy (Kosznik, Olkowski, Leszczyński), by wybrać z nich jednego - Krzysztofa Mączyńskiego. I szybko przywrócić do łask Kamila Glika, którego początkowo odstrzelił. Prawda jest brutalna - nie mamy wielu zawodników na "międzynarodowym poziomie", dlatego trzeba wracać do sprawdzonych nazwisk.

Osobiście trudno mi zrozumieć, dlaczego w kadrze nie ma na przykład Szymona Żurkowskiego, który ma szansę być jej kluczowym zawodnikiem na lata. Albo Dawida Kownackiego. Nie przyjmuję tłumaczenia, że ma grać w kadrze do lat 21. Drużyny młodzieżowe mają pełnić rolę służebną wobec kadry A. Po cichu też liczyłem na przywrócenie do łask i sprawdzenie Adriana Mierzejewskiego, kozła ofiarnego Nawałki, który po podboju ligi australijskiej wziął się za bary z coraz mocniejszą ligą chińską i też daje radę. Co najmniej dobrze. Oczywiście nie ma sensu za bardzo krytykować szkoleniowca, gdyż musi się na własnej skórze przekonać, czy robi dobrze, czy źle. To jego zadanie, by czasem podjąć wyzwanie, przeprowadzić eksperyment, wyważyć otwarte drzwi. Gdybyśmy grali już teraz o punkty w eliminacjach EURO 2020, na pewno reakcje byłyby bardziej skrajne, ale dziś Brzęczek ma prawo do testów.

ZOBACZ WIDEO Linetty blisko szczęścia w polskim meczu [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS 3]

Źródło artykułu: