Artur Wiśniewski: Kasperczak okazał słabość

Nie dziwię się słowom zszokowanego całą sytuacją Ryszarda Komornickiego, który w przeszłości godnie reprezentował barwy zabrzańskiego Górnika. Poszerzanie kibicowskich kompetencji doprowadzi niedługo do takiej sytuacji, że piłkarze polskich klubów przestaną wychodzić na ulicę w obawie przed tym, że ktoś spuści im manto.

Trener Henryk Kasperczak od kilku lat cieszy się uznaniem w naszym kraju, na które uczciwie sobie zapracował. Ale po tym występku kibiców jego notowania bez dwóch zdań spadną. Skoro szkoleniowiec o wyrobionej marce godzi się na taką zagrywkę, to świadczy to właściwie tylko o jednym - że jego siła perswazji i autorytetu nie jest już tak donośna, jak niegdyś.

Szefostwo sponsorującej Górnika firmy Allianz, niestety, również nie widzi problemu w tym, że kibice sterroryzowali piłkarzy, nakazując im założyć podczas treningu koszulki z napisem "Nie wystarczy tylko biegać lub trochę się starać, z naszym herbem na sercu trzeba zapierdalać". Posługuje się argumentem, że zabrzańscy fani nie mieli prawa tknąć piłkarzy. To tłumaczenie jest w moim przekonaniu jednak mocno niestosowne. Kibice Górnika i tak zastosowali formę przymusu. Ciekaw jestem, co by się wydarzyło, gdyby piłkarze nie zgodzili się założyć koszulek. Pewnie klub musiałby bronić się przed spadkiem juniorami, bo zawodnicy pierwszego zespołu wylądowaliby w szpitalu.

Oczywiście można całą sytuację obracać w żart, ale tak naprawdę nadużywanie demokracji może przerodzić się w totalną samowolkę, nad którą w pewnym momencie przestanie się panować. W Płocku kilka kopniaków od kiboli zarobił 36-letni Adam Majewski, ponosząc tym samym odpowiedzialność za słabszą postawę pierwszoligowej Wisły. Tam jednak prezes Jerzy Ożóg zareagował jak na prawdziwego prezesa przystało. Zerwanie umów ze stowarzyszeniami kibiców to poważny sygnał, że podobne zajścia nie będą przez klub respektowane. Tym sposobem chuligani następnym razem podwójnie zastanowią się, czy warto stosować wobec piłkarzy represje, czy też nie.

Niemal zupełnie nieobecną w Polsce praktyką są wewnętrzne spotkania kibiców z pracownikami klubu (nie licząc tych dot. sporów, np. w Legii, albo incydentalnych w krakowskiej Wiśle). W każdym polskim klubie powinno organizować się meetingi z udziałem władz, sponsorów, zawodników, sztabu szkoleniowego, kibiców oraz dziennikarzy. I właśnie podczas takich kulturalnych debat każdy powinien mieć prawo powiedzieć to, co myśli. Jeśli nie daje się możliwości wyrażenia swych sugestii którejś z tych grup, później dochodzi do rożnych patologicznych sytuacji, które tylko burzą harmonię funkcjonowania klubu.

Gdyby Górnik nie zdołał wygrać dwóch ostatnich spotkań i wylądował przez to w I lidze, wcale bym się nie zdziwił. Gra pod presją nie jest niczym złym, ale gra pod groźbą już zdecydowanie tak.

Komentarze (0)