Koniec marzeń Lecha Poznań o mistrzostwie Polski! Jagiellonia Białystok górą w hicie!

PAP / Jakub Kaczmarczyk / Łukasz Trałka (po lewej) i Martin Pospisil (po prawej)
PAP / Jakub Kaczmarczyk / Łukasz Trałka (po lewej) i Martin Pospisil (po prawej)

- Lech będzie mistrzem - mówił po remisie w Płocku Nenad Bjelica. Skończyło się na słowach, bo poznaniacy przegrali arcyważny mecz z Jagiellonią Białystok 0:2 i ich szanse na tytuł są tylko matematyczne.

Zwycięstwo Legii Warszawa z Wisłą Płock (3:2) sprawiło, że w hicie w Poznaniu nikt już nie mógł kalkulować, bo dla obu zespołów remis albo porażka oznaczały w praktyce pożegnanie z marzeniami o mistrzostwie Polski.

Lepiej zaczęli goście, którzy dobrze wykorzystywali skrzydła i takimi akcjami stwarzali spore zamieszanie pod bramką Matusa Putnocky'ego. W ten sposób również otworzyli wynik. Arvydas Novikovas z łatwością przedarł się z lewej strony w pole karne, wyłożył piłkę Cillianowi Sheridanowi, a ten tak dołożył nogę, że strzałem bliżej dalszego słupka nie dał słowackiemu bramkarzowi najmniejszych szans.

Lech starał się opanować nerwy i ruszył do ataku. Robił to jednak chaotycznie. Trybuny podrywały się po szybko inicjowanych akcjach, by po chwili wydać przeciągły jęk zawodu, gdy któryś z ich ulubieńców psuł ostatnie podanie. Znamienne, że najlepszą okazję do wyrównania stworzyli gospodarzom sami rywale. W 33. minucie dobrze z prawego skrzydła zacentrował Robert Gumny, a próbujący to przeciąć Ivan Runje trafił w poprzeczkę. Dobijał jeszcze wprawdzie Kamil Jóźwiak, lecz tej próbie brakowało precyzji i Marian Kelemen mógł odetchnąć.

Poznańscy kibice byli wyraźnie zdegustowani postawą drużyny Nenada Bjelicy i gdy piłkarze schodzili do szatni na przerwę, nasłuchali się przeraźliwych gwizdów. Chorwacki szkoleniowiec nie czekał i już w 46. minucie dokonał pierwszej zmiany, posyłając do gry Macieja Makuszewskiego. Niewiele to jednak dało, bo Lech grał tak samo jak w pierwszej połowie. Niby walczył, niby atakował, tyle że nie przynosiło to żadnych wymiernych efektów.

Zamiast odrobienia strat, gospodarze popełnili szkolny błąd przy stałym fragmencie i w 56. minucie przegrywali 0:2. Z rzutu rożnego dośrodkował Guilherme Sitya, a Bartosz Kwiecień wyskoczył pół metra wyżej niż kryjący go Maciej Gajos i z łatwością pokonał Putnocky'ego uderzeniem głową.

W tym momencie czara goryczy się przelała i sfrustrowani kibice Kolejorza nie mieli już ochoty na doping. Zamiast tego wykrzyczeli wszystko, co im leżało na sercu. "Co wy robicie, wy nasze barwy hańbicie" - niosło się z trybun, ale były też przyśpiewki bardziej ironiczne: "Miał być mistrz Polski, a będzie mistrz Wielkopolski". Dostało się wszystkim - od piłkarzy, przez sztab szkoleniowy, aż po władze klubu.

Trudno się dziwić takiej atmosferze, bo w końcowych 30 minutach na boisku nie działo się już nic ciekawego. Jagiellonia miała pełną kontrolę nad meczem, a zdemolowani mentalnie poznaniacy nie potrafili nawet dojść do czystej sytuacji.

Podopieczni Ireneusza Mamrota triumfowali 2:0, co dało im awans na 2. miejsce w tabeli. Teraz tracą do Legii Warszawa trzy punkty. Lecha od lidera dzieli już pięć "oczek", co biorąc pod uwagę, że do zakończenia rozgrywek pozostały dwie kolejki, wydaje się dystansem niemożliwym do zniwelowania.

Lech Poznań - Jagiellonia Białystok 0:2 (0:1)
0:1 - Cillian Sheridan 16'
0:2 - Bartosz Kwiecień 56'

Składy:

Lech Poznań: Matus Putnocky - Robert Gumny, Rafał Janicki, Emir Dilaver, Wołodymyr Kostewycz (46' Maciej Makuszewski), Łukasz Trałka, Maciej Gajos, Mario Situm, Darko Jevtić (64' Ołeksij Chobłenko), Kamil Jóźwiak, Christian Gytkjaer (72' Elvir Koljić).

Jagiellonia Białystok: Marian Kelemen - Łukasz Burliga, Nemanja Mitrović, Ivan Runje, Guilherme Sitya, Arvydas Novikovas, Bartosz Kwiecień (71' Piotr Wlazło), Taras Romanczuk, Przemysław Frankowski (82' Jakub Wójcicki), Martin Pospisil (74' Karol Świderski), Cillian Sheridan.

Żółte kartki: Łukasz Burliga, Piotr Wlazło (Jagiellonia Białystok).

Sędzia: Piotr Lasyk (Bytom).

Widzów: 24 288.

ZOBACZ WIDEO "Damy z siebie wszystko" #22. Pawlak: Najbardziej zawodzi Lech. To jakaś katastrofa

Źródło artykułu: