LM: Leo Messi zdemolował Chelsea Londyn

PAP/EPA / EPA/ALEJANDRO GARCIA / Lionel Messi (z prawej) i Jordi Alba (z lewej)
PAP/EPA / EPA/ALEJANDRO GARCIA / Lionel Messi (z prawej) i Jordi Alba (z lewej)

Barcelona nie dała żadnych szans Chelsea Londyn. Wygrała 3:0 i po raz 11. z rzędu awansowała do ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Cudowne spotkanie rozegrał nie kto inny jak Leo Messi,który miał udział we wszystkich bramkach.

W tym artykule dowiesz się o:

W 63. minucie Lionel Messi zadał Chelsea cios łaski. Dostał piłkę od Luisa Suareza, minął na pełnym biegu dwóch rywali i uderzył mocno i precyzyjnie między nogami Thibauta Courtoisa.

Gdy jakąś dekadę temu Messi powoli dawał do zrozumienia światu, że nadchodzi czas jego wielkiej dominacji, dziennikarze prześcigali się w wymyślaniu porównań, które oddałyby wielkość piłkarza FC Barcelony. Był więc piłkarzy z play station, był piłkarz, którzy nigdy nie przestał kiwać się z kolegami na osiedlu, padały też różne określenia związane z magią.

Dziś, gdy Messi ma już prawie 31 lat, te wszystkie określenia są wciąż aktualne. Było w tym meczu coś z magii. Messi dotknął piłkę po raz pierwszy - padła bramka. Minęły dokładnie 2 minuty i 8 sekund od rozpoczęcia spotkania. Serwisy statystyczne uznały,że to ważne, bo była to najszybciej strzelona bramka w historii małego czarodzieja. Dotknął po raz drugi - zaliczył asystę. Zresztą fenomenalną. I dał pierwszego gola w barwach Barcelony Ousmane Dembele. Była zaledwie 20. minuta spotkania i było oczywiste, że szanse Chelsea spadły niemal do zera.

Niemal, bo piłkarze Antonio Conte byli innego zdania. Próbowali i to też miało swój wymiar. Nie każdego stać na to, by próbować na Camp Nou w beznadziejnej sytuacji.

Próbował choćby Eden Hazard. Jeszcze niedawno typowano go na następce Messiego i Ronaldo, że może, że jest blisko. Jose Mourinho powiedział kiedyś, że to zawodnik na podobnym poziomie i któregoś dnia na pewno wygra Złotą Piłkę. Ale powiedzieć można wszystko. A prawda jest taka, że w ciągu dwóch dni i Mourinho i Hazard pożegnali się z Ligą Mistrzów. Mourinho w fatalnym stylu, Hazard w nieco lepszym, ale w sumie po 20. minutach też zniknął z pola widzenia.

Za to pojawił się Marcos Alonso. I w prawie wszystko co miało od tej pory związek z ofensywną gości, był zamieszany ten hiszpański pomocnik. Może miał większą motywację niż inni, w końcu urodził się w Madrycie, jako 9-latek zaczął treningi w Realu Madryt, przeszedł wszystkie szczeble piłki młodzieżowej, ale swoją przygodę z "Królewskimi" zakończył na 1 meczu.Ale tu grał jakby rozgrywał swoje "El Clasico". Najpierw jego strzał wybronił Marc-Andre ter Stegen, potem mógł strzelić, ale piłkę z nogi "sprzątnął" mu Ngolo Kante. A potem, w ostatniej minucie pierwszej połowy, trafił z wolnego w słupek. I dał kolegom nadzieję, że jeszcze nie wszystko stracone. Dzięki Hiszpanowi piłkarze Chelsea schodzili do szatni z przekonaniem, że można wyrwać gospodarzom awans. I na początku drugiej połowy doszło do największej kontrowersji spotkania. Marcos Alonso wyszedł san na sam z Ter Stegenem i upadł. Póbował przekonać sędziego Skominę, że po ataku Gerarda Pique. Ale arbiter ze Słowenii miał swoje zdanie na ten temat.

Był to taki moment sporej przewagi Chelsea i wydawało się, że bramka, może nie musi, ale paść powinna. Nawet, jeśli Barcelona broniła się niemal perfekcyjnie. I w końcu braka padła,tyle że dla gospodarzy. Messi po raz drugi w tym spotkaniu pokonał Courtoisa. Po raz drugi strzałem między nogami. Było to brutalne i może nawet trochę upokarzające. Bo przecież w grze podwórkowej na podwórku używało się "kanału" by ośmieszyć rywala,pokazać mu miejsce w szyku.

Jeszcze niedawno mówiono, że Premier League odzyskała miejsce na szczycie świata, bo w 1/8 finału Ligi Mistrzów ma 5 drużyn. Zostały jej tylko 2. Zaś Hiszpanom 3. To, że będzie wśród nich Barcelona było w sumie więcej niż pewne.Zespół z Katalonii po raz 11. z rzędu awansowała do ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Trudno uwierzyć,by ta seria mogła się zakończyć póki w piłkę gra Leo Messi. Kibice Barcelony mają nadzieję, że będzie to trwało w nieskończoność, co obwieścili wielkim transparentem z napisem nawiązującym do brytyjskiego hymnu - "God save the King", a więc "Boże chroń Króla".

FC Barcelona - Chelsea FC 3:0 (2:0)
1:0 - Messi 3'
2:0 - Dembele 20'
3:0 - Messi 63'

Barcelona: Ter Stegen - Sergi Roberto, Umtiti, Pique, Alba - Busquets (61' Andre Gomes), Rakitic, Iniesta (56' Paulinho) - Messi, Suarez, Dembele (67' Vidal).

Chelsea:
Courtois - Azpilicueta, Christensen, Rudiger - Moses (67' Zappacosta), Fabregas, Kante, Alonso - Willian, Giroud (67' Morata), Hazard (82' Pedro).
Sędzia

: Damir Skomina (Słowenia).

Żółte kartki: Sergi Roberto (FC Barcelona) oraz Willian, Giroud, Alonso (Chelsea FC).

Widzów: 97183.

ZOBACZ WIDEO "Damy z siebie wszystko" #16: Kolejne kłopoty Krychowiaka. Bluzgi z trybun

Źródło artykułu: