Czytaj w "PN: Ligowe debiuty reprezentantów. Ten pierwszy raz

Getty Images / Andrew Halseid-Budd / Na zdjęciu: Robert Lewandowski
Getty Images / Andrew Halseid-Budd / Na zdjęciu: Robert Lewandowski

Najmłodszy był Arkadiusz Milik, najstarszy Krzysztof Mączyński, największe wrażenie pozostawił Robert Lewandowski, w najlepszym towarzystwie znalazł się Jakub Błaszczykowski.

Tomasz Lipiński

Tyle w telegraficznym skrócie o debiutach obecnych reprezentantów Polski w Ekstraklasie. Jednak nie wszyscy przecież z niej wyszli. Wojciech Szczęsny, Grzegorz Krychowiak i Piotr Zieliński pierwsze ligowe razy zaliczyli zagranicą. W grudniu 2010 roku przyszedł czas na bramkarza Arsenalu, który wskoczył w miejsce kontuzjowanego Łukasza Fabiańskiego. Nie byłby sobą, gdyby przestraszył się czegokolwiek i kogokolwiek, więc na Old Trafford pozostał chojrakiem. Puścił jednego gola (po uderzeniu głową Koreańczyka Park Ji-Sunga), w kilku sytuacjach zachował się jak na debiutanta nie przystało, z rzutu karnego nie dał się pokonać Wayne’owi Rooney’owi, który chybił. Przed strzałem Polak zamienił z gwiazdą Manchesteru United kilka słów:

– To, co powiedziałem było dowcipne, ale on mógł zareagować jak Zinedine Zidane w finale mistrzostw świata, kiedy uderzył Marco Materazziego – jakiś czas później uchylił rąbka tajemnicy. We wrześniu 2011 roku Grzegorz Krychowiak doczekał się szansy w Bordeaux. Przy stanie 2:2 w Tuluzie wszedł na boisko w doliczonym czasie gry, opuszczał je ze zwieszoną głową i wynikiem 2:3. Serie A powitała Piotra Zielińskiego w barwach Udinese piętnaście miesięcy później. Już po 90 minucie meczu zmienił wtedy nie byle kogo, bo samego Antonio di Natale.

Szybkie gole

Wracamy na nasz grunt. Najdalej w statystykach sięgają początki Łukasza Piszczka. Zagłębie Lubin z trenerem Dusanem Beskiem przeżywało w sezonie 2004-05 odmienne stany świadomości, a to tkwiło w piekle po pogromach na własnym stadionie z krakowskim duetem: Cracovią 2:5 i Wisłą 1:7, a to trafiało do nieba w nagrodę za zdeklasowanie GKS Katowice. I właśnie w meczu zakończonym wynikiem 7:0 pierwsze kroki w ekstraklasie postawił Piszczek. Cztery miesiące po 19 urodzinach zastąpił w trakcie drugiej połowy Łukasza Mierzejewskiego, jeszcze wówczas też napastnika. A w 90 minucie strzelił ostatniego gola, dobijając bramkarza Dariusza Klyttę.

Debiut z golem zaliczył także Robert Lewandowski. Na inaugurację sezonu 2008-09 za Dimitrije Injacia w 63 minucie wpuścił go Franciszek Smuda. Rezerwowy odpłacił mu już cztery minuty później, kiedy efektowną piętką zaskoczył Krzysztofa Kozika. Trudno oprzeć się refleksji, że napastnika i bramkarza, których dekadę temu połączył tamten gol, teraz jednego odnajdziemy na innej piłkarskiej galaktyce, drugiego w barwach trzecioligowego BKS Bielsko-Biała. Bramka Lewego choć wyjątkowa, ostatecznie nie dała Lechowi niczego w meczu z GKS Bełchatów. Niewiele w stosunku do Piszczka i Lewandowskiego spóźnił się Maciej Rybus. A gdyby przełożyć liczbę minut spędzonych na murawie na gola, to nawet znalazłby się bliziutko Lewego. Osiemnastolatek z Legii za pierwszym razem z Polonią Bytom na Stadionie Śląskim w Chorzowie dostał czas od 86 minuty, za drugim został wpuszczony minutę wcześniej i zdążył trafić do bramki Górnika Zabrze, w barwach którego występował wówczas między innymi Michał Pazdan.

ZOBACZ WIDEO Emocje w hicie z udziałem Łukasza Piszczka - zobacz skrót meczu RB Lipsk - Borussia [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Ten miał się od kogo uczyć: w obronie lekcje dawał Tomasz Hajto, w pomocy autorytetem był Jerzy Brzęczek. Jednak żaden z tych doświadczonych piłkarzy nie uświetnił jego debiutu tak okazale, jak rówieśnik Dawid Jarka. Ten tułający się dziś po trzecioligowych śląskich klubach napastnik zakończył derby z Polonią Bytom z hat-trickiem. Co więcej – na drugim ligowym występie Pazdana z Zagłębiem Sosnowiec też pozostawił ślad w postaci trzech goli. Później jednak obecność w składzie przyszłego reprezentanta Polski nie miała już tak dobrego wpływu na kolegę. Ich drogi w końcu się rozminęły. A po paru sezonach Pazdan spotkał w Zabrzu jeszcze bardziej utalentowanego napastnika.

Jako ligowy wyjadacz, bogatszy o doświadczenia z mistrzostw Europy w 2008, był przy chrzcie Arkadiusza Milika. Odbył się on ostatniego dnia lipca 2011 roku we Wrocławiu. Debiutant wytrwał do 53 minuty, kiedy został zmieniony przez Daniela Gołębiewskiego. Miał 17 lat i 5 miesięcy. Trener Adam Nawałka potem konsekwentnie na niego stawiał.

(...)

[b]Cały artykuł do przeczytania w najnowszym numerze tygodnika "Piłka Nożna". Do kupienia w kioskach i salonach prasowych.

[/b]

Komentarze (0)