Dla Legii ten mecz był szansą na odskoczenie na dwa oczka od Wisły Kraków, która w piątek zremisowała w Gliwicach z tamtejszym Piastem. Taka przewaga byłaby dobrą zaliczką przed meczem na szczycie, który już za tydzień pod Wawelem.
Od samego początku mecz był wyrównany i żadna ze stron nie rzuciła się do szaleńczych ataków. W 11. minucie pierwszy strzał tego dnia oddała Legia. Z rzutu rożnego dośrodkowywał Piotr Giza, a piłkę w polu karnym do siatki próbował skierować Ariel Borysiuk, jednak zrobił to bez powodzenia.
Przewaga gospodarzy rosła z każdą minutą, ale poza kilkoma nieudanym dośrodkowaniami i strzałami, niewiele z tego wynikało. Najlepszą okazję zmarnował Takesure Chinyama. Napastnik Legii w sobie tylko wiadomy sposób nie trafił w piłkę, stojąc metr od pustej bramki.
Atakować próbowali również goście z Łodzi. W 25. minucie niespodziewany strzał stojąc bokiem do bramki oddał Marcin Adamski. Piłka nabrała dziwnej rotacji i mogła zaskoczyć Jana Muchę, jednak golkiper Legii był na posterunku. Kilka minut później świetną akcję przeprowadził Jakub Biskup. Zdołał minąć w polu karnym jednego z rywali, następnie oddać mocny strzał, ale zabrakło nieco precyzji i piłka ugrzęzła w bocznej siatce.
W tym fragmencie ŁKS osiągnął nieznaczną przewagę. W środku pola dobrze grał Marcin Smoliński. Pomocnik wypożyczony z Legii najpierw dobrym podaniem nad linią obrony znalazł Roberta Sieranta, a później sam uderzał na bramkę Muchy. Z kolei w następnej akcji głową strzelał Dejan Djenic, jednak bramkarz gospodarzy po raz kolejny nie dał się zaskoczyć.
W samej końcówce pierwszej połowy Legia miała kolejną szansę. Nic na to nie zapowiadało, gdy z trzydziestu metrów potężnie uderzył Borysiuk. Strzał minimalnie minął bramkę strzeżoną przez Bogusława Wyparłę, ale młody pomocnik "Wojskowych" zebrał brawa za sam pomysł.
Do przerwy nie zobaczyliśmy kolejnych akcji i zakończyła się ona wynikiem bezbramkowym. Drugą część spotkania goście rozpoczęli bez zmian, natomiast w szeregach Legii pojawił się Miroslav Radovic, który zastąpił Piotra Rockiego.
Zaraz po przerwie świetna okazja dla Legii. Po zamieszaniu w polu karnym do piłki doszedł Jakub Rzeźniczak. Oddał strzał, ale trafił jedynie w słupek. Chwilę później atakiem odpowiedział ŁKS, ale Djenic przegrał kolejny pojedynek z Muchą.
Od pierwszych minut drugiej części na trybunach panowała atmosfera jak za dawnych lat. Mało kto nie dopingował w tym momencie swojej drużyny, a uskrzydleni piłkarze Legii zaczęli odważniej atakować bramkę rywali. Kolejne strzały oddawali Chinyama, Borysiuk i Giza, jednak ciągle brakowało w nich precyzji.
Po zmianie stron gra się zaostrzyła, a sędzia Tomasz Mikulski tego dnia pozwalał na wiele i często nie odgwizdywał przewinienia w sytuacjach, gdy spokojnie mógł to uczynić. Po jednym z tych wydarzeń cała ławka gospodarzy - łącznie z zazwyczaj spokojnym Janem Urbanem - podbiegła do linii bocznej zgłaszając swoje pretensje.
Kolejne minuty wciąż nie przynosiły rozwiązania. Łodzianie cofnęli się do obrony, licząc na groźne kontry, a Legia dalej próbowała strzelić bramkę. Jednak jak to zrobić, gdy najlepszy snajper zespołu pudłuje na potęgę? Chinyama w przeciągu kilku minut miał trzy dogodne okazje, ale nie potrafił wykorzystać żadnej z nich. Pozostali warszawscy zawodnicy również tego dnia nie wyregulowali celowników, bowiem w następnej akcji z pięciu metrów głową nie trafił Giza. Z kolei goście odpowiedzieli jedynie niecelnym strzałem z rzutu wolnego Tomasza Hajty.
Legia wciąż miała przewagę, ale jej nie wykorzystywała. Grała schematycznie i nie potrafiła poważnie zagrozić bramce Wyparły. I gdy wydawało się, że tak zakończy się to spotkanie, już w 94. minucie Legia zdobyła zwycięską bramkę! Z rzutu rożnego dośrodkowywał Maciej Iwański, a piłkę do własnej siatki skierował Robert Sierant. Dramat ŁKS-u i wielka radość na stadionie przy Łazienkowskiej.
Chwilę później gwizdek sędziego rozległ się po raz ostatni i Legia mogła się cieszyć z jednego z niewielu zwycięstw po bramce w doliczonym czasie gry. - Już teraz wiemy co bardzo często czuł Lech - ocenił tę sytuację zaraz po meczu trener Urban. Warszawiacy zdobyli trzy punkty i po dniu przerwy wrócili na fotel lidera.
Legia Warszawa - ŁKS Łódź 1:0 (0:0)
1:0 - Sierant (sam.) 90'+4'
Składy:
Legia Warszawa: Mucha - Rzeźniczak, Choto, Kumbev, Kiełbowicz, Rocki (46' Radović), Borysiuk (75' Ostrowski), Roger, Giza, Rybus (68' Iwański), Chinyama.
ŁKS Łódź: Wyparło - Hajto, Radżius, Papeckys, Kascelan, Sierant, Adamski, Smoliński (86' Ognjanović), Ostalczyk (71' Haliti), Djenić (78' Łakomy), Biskup.
Żółte kartki: Rzeźniczak, Choto (Legia) oraz Hajto, Kascelan (ŁKS).
Sędzia: Tomasz Mikulski (Lublin).
Widzów: 5000.
Najlepszy piłkarz Legii: nikt się nie wyróżnił.
Najlepszy piłkarz ŁKS: Marcin Smoliński.
Najlepszy piłkarz meczu: Marcin Smoliński.