Ponad miesiąc musiał pauzować ze względu na kontuzję, jakiej doznał w meczu z GKS Bełchatów, Paweł Brożek. W piątek reprezentant Polski zdobył dwie bramki w meczu przeciwko Górnikowi Zabrze i w swoim dorobku ma już szesnaście bramek, ustępując tylko Takesure'owi Chinyamie z Legii Warszawa. Jego Wisła Kraków także ustępuje w tabeli Legii, lecz jedynie gorszym bilansem bezpośrednich spotkań.
- Można powiedzieć, że właśnie tak wyobrażałem sobie powrót do składu. Chciałem udowodnić coś tym, którzy mówili, że będę pauzował nawet pół roku. Trzeba jednak przyznać, że miałem sporo szczęścia, bo tego rodzaju uraz mógłby spowodować pękniecie nawet trzech więzadeł - mówi Paweł Brożek.
Szybki powrót i dwie strzelone bramki nie oznaczają jednak, że Brożek jest już w optymalnej dyspozycji. Sam napastnik nawet przyznaje, że trochę mu jeszcze brakuje sił na grę przez pełne 90 minut.
- Życiówka była w sierpniu i wrześniu ubiegłego roku. Teraz mi jeszcze trochę brakuje. Muszę przyznać, że w 70. minucie fizycznie "umarłem". Myślałem, że już nic ze mnie w tym meczu nie będzie, ale Wojtek Łobodziński nabił mnie piłką w głowę. Cieszę się bardzo - przyznaje napastnik Wisły - Wracam po to, by zdobyć mistrzostwo i koronę króla strzelców - zapowiada Brożek.