Bartosz Zimkowski: Guardiola stworzył potwora bez użycia Messiego (komentarz)

Getty Images / Michael Regan / Na zdjęciu: Pep Guardiola
Getty Images / Michael Regan / Na zdjęciu: Pep Guardiola

Pamiętam taką scenę z poprzedniego sezonu. Pep Guardiola siedział wbity w fotel ze wzrokiem tak mętnym, że pewnie myślał: "Co ja tutaj robię?". Minęło kilka miesięcy, a jego potwór zjada kolejnych rywali.

18 meczów w Premier League i 17 zwycięstw - od tego trzeba zacząć, żeby rozpocząć laudację o Pepie Guardioli i Manchesterze City. Przyznam szczerze: wątpiłem w projekt Hiszpana na Etihad Stadium. Wątpiłem w poprzednim sezonie, kiedy po wielkich transferach Man City zawodził co chwilę. W niektórych gestach Guardioli odczytywałem rezygnację, miałem wrażenie, że widzę człowieka bezradnego, który się zastanawia: "A po cholerę była mi ta Anglia".

Każdy w pięciu najlepszych ligach w Europie powie: "nasze rozgrywki są wyjątkowe, każdy może wygrać z każdym", ale jestem przekonany, że to twierdzenie najbardziej pasuje do Anglii. Dlatego 17 zwycięstw w 18 meczach jest po prostu wynikiem nierealnym. Kosmos. Ba, ten jeden jedyny remis był mocno szczęśliwy dla rywala, bo Guardiola, grając w dziesiątkę, omal nie wygrał z Evertonem. Żeby być jednak sprawiedliwym, to Raheem Sterling w doliczonym czasie gry zapewnił Man City zwycięstwa z Bournemouth czy Southampton. Kogo to jednak dzisiaj obchodzi?

Guardiola jest perfekcjonistą. Interesuje go wszystko, co jest związane z klubem: od klubowego wi-fi, poprzez muzykę, kończąc na taktyce rzecz jasna. Nie wtrąca się jednak w życie piłkarzy poza boiskiem. Gdy Sergio Aguero wykorzystał dzień wolny i poleciał do Amsterdamu na koncert, a w drodze powrotnej miał wypadek, to cała Anglia pisała: "Powinien siedzieć w domu, odpoczywać". Guardiola stanowczo jednak stanął po stronie Aguero. Tego samego, któremu mógł wbić szpilkę, bo media uważają, że nie zawsze jest im po drodze. Jose Mourinho mógłby się nie zawahać w takiej sytuacji...

Dzisiaj ten sam Aguero zrozumiał, że nie może grać w każdym meczu. Wydaje się, że Guardiola znalazł właśnie klucz do głów piłkarzy. Wszyscy, ale to wszyscy, grają lepiej. Mają przebłyski nie raz na miesiąc, nie dwa razy w miesiącu. Raz w tygodniu, a jak trzeba, to co trzy dni. Z jeźdźców bez głowy pokroju Sane i Sterlinga zrobił najefektywniej grających piłkarzy w Premier League. David Silva kiedyś nie pocił się, gdy jego drużyna straciła piłkę. Teraz pierwszy rzuca się do pressingu. Kevin De Bruyne? Chyba najlepszy piłkarz w Premier League w tym sezonie. Nawet Aguero jest w stanie przełknąć, że siedzi na ławce rezerwowych. Ederson? Ten bramkarz byłby w pierwszej piątce wyszkolonych technicznie piłkarzy w Lotto Ekstraklasie. Powiedziałbym, że byłby nawet najlepszy. Na linii też jest doskonały.

Man City nie ma słabych punktów. Może lewa obrona, gdzie z konieczności gra Fabian Delph. Ale radzi sobie tak dobrze, że wrócił do reprezentacji Anglii. Guardiola stworzył potwora - takiego samego jak Barcelonę, lecz zrobił to bez Lionela Messiego. Chapeau bas.

Bartosz Zimkowski

[color=#000000]ZOBACZ WIDEO: "Damy z siebie wszystko" #7. Marek Jóźwiak: Niech prezes Mioduski zajmie się Legią

[/color]

Źródło artykułu: