Islandia znów zadziwiła świat. To najmniejszy kraj, jaki wywalczył awans na mundial

PAP/EPA / BIRGIR THOR HARDARSON / Na zdjęciu: Kari Arnason (z lewej) i Gylfi Sigurdsson (z prawej)
PAP/EPA / BIRGIR THOR HARDARSON / Na zdjęciu: Kari Arnason (z lewej) i Gylfi Sigurdsson (z prawej)

Oni nie mają dosyć! Najpierw spróbowali podbić Europę i choć mistrzostwa nie wygrali, udało im się. Teraz chcą podbić świat. Islandia po raz pierwszy zagra na mundialu. A jej bramkarz mógłby o tym nakręcić dobry film.

[tag=27720]

Reprezentacja Islandii[/tag] piłkarski świat zachwyciła już podczas Euro 2016. Wtedy sensacyjnie awansowała do ćwierćfinału, eliminując w 1/8 finału Anglię i odpadając dopiero po boju z Francją. Jak emocjonalnie zimni wydawałoby się wyspiarze podchodzą do futbolu niech świadczy fakt, że prawdziwy baby boom ten kraj przeżył... akurat 9 miesięcy po francuskim turnieju.

W eliminacjach do MŚ 2018 Islandczycy mieli trudne zadanie. Do grupy trafili razem z Chorwacją, Ukrainą, Turcją, Finlandią i Kosowem. Po wyjazdowej wygranej nad Turkami (3:0) i remisie Chorwacji z Finlandią (stracony gol w 90. minucie), Islandia objęła pozycję lidera i była o krok od sprawienia gigantycznej sensacji.

Wystarczyło wygrać z outsiderem grupy - reprezentacją Kosowa. Łatwo nie było, ale Islandczycy pokonali rywali 2:0 i awans na MŚ stał się faktem. Jeszcze nigdy tak mały kraj nie grał na mundialu. Według Banku Światowego, na wyspie gejzerów mieszka 334 252 ludzi. Islandzki naród dumny jest z reprezentacji. To najlepszy czas w historii futbolu w tym kraju.

Sukces rodził się w bólach

Reprezentacja Islandii to drużyna, która kilka lat temu przeszła rewolucję. Była już o krok od awansu na mundial w 2014 roku. Wtedy w barażach lepsi okazali się... Chorwaci. Do Euro 2016 zespół zakwalifikował się bez większych problemów. Choć byli losowani z piątego koszyka to mało brakło, by rywalizację zakończyli na pierwszym miejscu. Trenerem Islandczyków jest Heimir Hallgrimsson. To właśnie pod jego wodzą zespół osiąga historyczne sukcesy.

ZOBACZ WIDEO Andrzej Janisz apeluje: Ludzie, oglądajcie Lewandowskiego!

Rewolucja w tamtejszej piłce zaczęła się 17 lat temu. To wtedy zbudowano pierwsze boisko pod dachem. Na Islandii klimat jest surowy, w piłkę na powietrzu można w zasadzie grać od maja do września, wtedy stan boisk pozwala na normalną rywalizację i podnoszenie umiejętności. W błocie, w śniegu czy przy silnym wietrze nie było szans na sukcesy. Lokalne władze zaczęły stawiać pełnowymiarowe boiska w halach, a te pod gołym niebem zyskały sztuczne murawy. Za rozwojem infrastruktury poszedł rozwój indywidualny zawodników i trenerów.

Kadrę odmienił Lars Lagerbaeck. Szwed selekcjonerem reprezentacji został w 2011 roku i odmienił islandzki futbol. Początkowo pomagał mu Hallgrimsson, który po Euro 2016 przejął schedę i prowadzi drużynę do kolejnych sukcesów. Wcześniej kadrę niszczyły kolejne skandale, teraz w reprezentacji panuje świetna atmosfera. Zawodnicy są zjednoczeni wokół wspólnego celu.

Bramkarz-reżyser symbolem przemian

Hannes Halldorsson już kilka razy chciał zakończyć piłkarską karierę. Od lat jest bramkarzem numer jeden w islandzkim zespole, dobrym duchem szatni. Jest także reżyserem, którzy marzy o wielkiej karierze. Wyobraźnie ma dużą. Cztery lata temu pracował na pełnym etacie przy produkcjach teledysków, reklam i programów telewizyjnych. Stworzył klip do islandzkiej piosenki na Eurowizję w 2012 roku. W firmie czekają na jego powrót. On natomiast prowadzi reprezentację do mistrzostw Europy i mundialu.

Jego kariera najlepiej oddaje, z jakimi trudnościami mierzyli się islandzcy piłkarze. W wieku 20 lat chciał zakończyć karierę. Gdy był juniorem trenował kopiąc piłkę w ścianę, a następnie ją łapał. Grał w lokalnym klubie, ale wtedy na Islandii nikt na poważnie nie myślał o bramkarskim treningu. Były to czasy amatorskie.

- Czekałem długo, żeby zostać profesjonalnym zawodnikiem. Cierpliwość popłaca, nigdy nie jest za późno, żeby spełniać marzenia - mówił w dokumentalnym filmie nagranym przez niemiecką stację ZDF. Obecnie jest zawodnikiem duńskiego Randers FC. Wcześniej grał w Holandii i Norwegii. W firmie SagaFilm dostał wolne, jednak nadal wysyła pomysły, inni pracownicy z nim się konsultują.

Czas na kolejną sensację

W czasach Eidura Gudjohnsena islandzki futbol nie osiągał praktycznie żadnych sukcesów. Był on wzorem do naśladowania dla młodych piłkarzy. Teraz juniorzy na Islandii chcą być jak warty 50 milionów euro Gylfi Sigurdsson. Właśnie tyle zapłacił za niego Everton. Kwota robi wrażenie. Dla porównania, najdroższy polski piłkarz - Arkadiusz Milik - kosztował 32 miliony euro.

Islandczycy liczą na sprawienie kolejnej sensacji. W mistrzostwach świata będą czarnym koniem, którego stać na wiele. Wyjście z grupy odebrane będzie jako duży sukces. I na to liczą zawodnicy oraz ich kibice.

Źródło artykułu: