Watażka, który nikogo się nie boi, bo ma znajomości i opiekę ze strony politycznej kasty rządzącej krajem - tak media opisywały Rubena Hajrapetjana. Potężny magnat, który wywinął się z każdej afery, w jaką się wplątał.
Prezesem Federacji Piłkarskiej Armenii (FFA) jest od 15 lat. Ukończył ekonomię, stanowi przykład, jak połączyć politykę i biznes. Urodzony w 1963 roku Hajrapetjan dwukrotnie zasiadał w parlamencie. Musiał ustąpić w 2012 roku, kiedy jego nazwisko pojawiło się w kontekście zabójstwa.
Bo chcieli wejść do restauracji
Wtedy bodaj jedyny raz bogaty oligarcha poczuł, że nie jest nietykalny. Na krótko, bo wszystko zostało po staremu, a Hajrapetjanowi nic się nie stało. Do wypadku doszło w restauracji "Harsnakar" należącej do biznesmena. Gościł tam najważniejszych polityków Armenii, w tym prezydenta Serża Sarkisjana.
W czerwcu 2012 roku ochroniarze oligarchy pobili wojskowych lekarzy, którzy chcieli wejść do lokalu. Jeden z rannych, Wahe Awetjan, zmarł 10 dni później w szpitalu, dwóch innych było poważnie poszkodowanych. W internecie pojawiały się informacje, że Hajrapetjan brał udział w bijatyce. Jedna wersja mówiła, że sam zadawał ciosy. Inna - że "tylko" namawiał ochroniarzy do pobicia gości, którzy wykłócali się z kelnerem.
ZOBACZ WIDEO: na tym stadionie Polacy zagrają z Armenią. Zobacz nasz film z Erywania
Ludzie na ulicach protestowali przeciwko prezydentowi i namawiali go do rezygnacji, skoro ochrania Hajrapetjana. Śmierć Awetjana wywołała niewielkie reperkusje. Prezes FFA nie stanął przed sądem. Prokuratura wszczęła śledztwo, ale sprawa w końcu umarła śmiercią naturalną. Oligarcha od lat był i jest sponsorem Sarkisjana. Podczas wyborów zapewniał m.in. odpowiednią frekwencję na spotkaniach i otoczkę medialną. Nikt mu nie mógł zagrozić.
Pięć lat w domu pogrzebowym
Podobny wypadek wydarzył się w 2003 roku. Wtedy ochroniarze Hajrapetjana również pobili jednego z gości, ze skutkiem śmiertelnym. Na temat tego wypadku niewiele jednak wiadomo.
Prezes związku piłkarskiego często był ponad prawem, o czym przekonał się m.in. Arsen Awetisjan. To szef linii lotniczych Air Armenia, który został dotkliwie pobity przez krewkiego oligarchę.
- Hajrapetjan chwycił mnie za rękę, a kiedy próbowałem się uwolnić, on i jego ludzie zaczęli mnie bić. Leżałem na ziemi, wszyscy mnie okładali - powiedział Awetisjan. W prasie skarżył się, że ochroniarze chcieli zmusić go do podpisania dokumentu, według którego pożyczył pieniądze od Hajrapetjana. Prezesowi FFA nie postawiono nawet zarzutów.
Tym bardziej więc prezes nie przejmował się protestami kibiców. W 2015 roku Armenia walczyła w eliminacjach do Euro. W ostatniej kolejce rywale, piłkarze Albanii, potrzebowali wygranej, żeby pojechać na turniej. Skończyło się wygraną gości 3:0, w bardzo podejrzanych okolicznościach. Czterej zawodnicy z Armenii mieli dostać, jak informowały media, po 500 tys. euro za odpuszczenie meczu.
Hajrapetjan wściekł się na kadrowiczów. Bramkarz Geworg Kasparow, obrońca Robert Arzumanjan i napastnik Jura Mowsisjan zostali wykluczeni z kadry. Fani sprzeciwiali się tej decyzji, ale oligarcha pozostał nieugięty. Twierdził, że protesty mają podłoże polityczne. Rządzi już wiele lat. Sam nie odejdzie, żadna afera go nie pokona. Może pokonać go co innego - nowotwór. Na raka choruje od lat i nie wiadomo, jak długo jeszcze będzie mógł stać na czele piłkarskiego związku.
Bogaty biznesmen uważa swoje decyzje za najlepsze i nie jest otwarty na jakąkolwiek dyskusję. W latach 2015-16 kadrę Armenii prowadził Warużan Sukiasjan. Chwilę wcześniej trenował krótko Ararat Erywań, a przedtem przez pięć lat... zarządzał domem pogrzebowym. Jakim cudem został trenerem reprezentacji? Był znajomym Hajrapetjana ze stołecznego urzędu miasta.