To byłaby jedna z największych sensacji - ogarnięta wojną Syria wywalczyłaby awans na mistrzostwa świata. Nie udało się jednak pokonać Iranu, ale nie wszystko jeszcze stracone. Reprezentacja zagra w barażach z Australią i jeśli okaże się lepsza, to będzie czekać ją kolejny sprawdzian - baraż interkontynentalny. Dopiero wówczas mogłaby pojechać do Rosji.
Propaganda
Aż trudno sobie wyobrazić, że w ogarniętej wojnie Syrii, gdzie wciąż funkcjonuje tzw. Państwo Islamskie, toczą się rozgrywki ligowe w piłce nożnej. W styczniu w Aleppo, gdzie znajduje się okazały 75-tysięczny stadion, rozegrano pierwszy od 5 lat profesjonalny mecz. Były to lokalne derby pomiędzy Al-Ittihad i Al-Hurriya. I chociaż na trybunach było niewiele kibiców, a wszędzie było widać skutki wojny, to i tak należy uznać to za sukces, ponieważ jeszcze dwa miesiące wcześniej w mieście toczyły się zacięte walki. Wybuchały bomby, ginęli ludzie. W końcu siły rządowe odbiły miasto.
Stacja CNN, która zrobiła reportaż z tego wydarzenia, zaczęła jednak stawiać pytania: czy to był futbol czy jednak propaganda? - Ten mecz to "pokazówka" dla mediów. Reżim chciał pokazać, że odzyskał Aleppo i sprawił, że jest tu bezpiecznie - powiedział jeden z byłych mieszkańców miasta. W grudniu kazano mu wynieść się z Aleppo, podobnie jak wielu innym ludziom. - Władze zmusiły połowę mieszkańców Aleppo do wyjazdu z domów. Zrobiły z nich uchodźców. Ten pokazowy mecz to kłamstwo. Nie mogę na to patrzeć, po tym, jak zginęło tam tylu ludzi, tyle krwi zostało przelane, reżim zachowuje się, jakby nic się nie stało. Rozgrywają mecz piłkarski na ruinach Aleppo - dodał.
Sukces drużyny narodowej także jest wykorzystywany przez rząd, który bardzo chętnie podkreśla sukcesy reprezentacji niejako przepisując je sobie.
ZOBACZ WIDEO Kamil Grosicki: Po meczu w Kopenhadze wróciliśmy na właściwe tory
Zatwierdzeni przez rząd
FIFA nie pozwoliła Syrii na organizowanie meczów we własnym kraju. Obawy były oczywiste - bezpieczeństwo piłkarzy gości. Dlatego swoje domowe spotkania Syria musi rozgrywać kilka tysięcy kilometrów od kraju - w Malezji. Mimo ogarniętego wojną państwa, co rzecz jasna nie sprzyja futbolowi, reprezentacja spisywała się znakomicie.
Po nieoczekiwanym zwycięstwie 1:0 nad Chinami w Pekinie, piłkarze dostali po tysiąc dolarów. Dla nich były to ogromne pieniądze, ponieważ od czasu rozpoczęcia konfliktu funt syryjski stracił na wartości tysiąckrotnie.
Zagraniczne media donoszą, że w drużynie mogą występować jedynie zawodnicy "zatwierdzeni przez reżim". Prezydent Baszszar al-Asad dba oto, żeby tak właśnie było.
Jednak w kadrze jest także napastnik Firas al-Khatib, który często brał udział w demonstracjach opozycji podczas wygnania z Syrii. Niedawno po raz pierwszy od pięciu lat wrócił do Damaszku, otrzymując zaproszenie VIP na lotnisku.
- Nie ma lepszego uczucia niż powrót do domu - przyznał al-Khatib, który kiedyś powiedział, że nigdy nie zagra dla drużyny rządowej, dopóki rząd nie powstrzyma się od bombardowania terenów opozycyjnych.
Kapitan zespołu, Ahmad al-Saleh, gra w chińskim klubie Henan Jianye, a Omar Khribin, który strzelił gola przeciwko Katarowi, występuje w drużynie z Arabii Saudyjskiej w Al-Hilal. Z kolei Al-Soma, który niedawno dołączył do reprezentacji, jest piłkarzem Al-Ahli. To on według fachowego portalu transfermarkt.de jest najdroższym zawodnikiem w kadrze. Wyceniany jest na aż 4,7 mln euro, a w 105 meczach dla Al-Ahli strzelił aż 108 bramek.
"Powrót do Homs"
Reżim prezydenta pod koniec listopada 2016 roku, gdy trwało oblężenie wschodniego Aleppo, zaprosił cywili i rebeliantów do wzięcia udziału w meczu towarzyskim zorganizowanym "jako gest dobrej woli na drodze do pojednania". Jednak zaproszenie nie zostało przyjęte, co szybko rząd wykorzystał do swojej propagandy.
"Grzecznie poprosiliśmy, by opuścili miasto. Zaprosiliśmy ich nawet do wspólnego meczu. Odmówili! Nikt nie może nas winić za to, co się teraz stanie" - oświadczył na Twitterze przedstawiciel rządu.
W 2014 roku powstał dokument z syryjskiego miasta Homs "Powrót do Homs", liczącego sobie 600 tysięcy mieszkańców. Bohaterem był Abdel Basset Saroot, opozycjonista, a przede wszystkim bardzo utalentowany bramkarz reprezentacji młodzieżowych. Został okrzyknięty drugim najlepszym golkiperem w Azji. Jednak, kiedy wybuchła wojna, stanął przeciwko reżimowi prezydenta. Początkowo protestował tylko słowem, ale później walczył także z karabinem w ręku. Za byłego bramkarza kadry, który dostał dożywotni zakaz gry w barwach narodowych, wyznaczono wówczas nagrodę: dwa miliony syryjskich funtów.
Film dokumentalny, którego kręcenie trwało dwa lata (2011-2013), został odebrany na świecie z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony wygrał Nagrodę Główną Jury dla najlepszego filmu dokumentalnego na Sundance Film Festival 2014, a z drugiej pokazywał przemianę od pokojowych manifestantów po uczestników walki zbrojnej.
W maju 2017 roku Abdel Basset Saroot został aresztowany za uliczne protesty, ale w czerwcu zwolniono go z więzienia i wycofano zarzuty.
Rozgrywki ligowe
Chociaż wojna w Syrii trwa od 2011 roku, to tylko w sezonie 2011/2012 rozgrywki ligowe zostały zawieszone. Później, mimo trwających walk, gdy na ulicach ginęli cywile, mecze odbywały się zgodnie z planem. Musiały one jednak zostać przeniesione do dwóch miast: Damaszku i Latakii.
Najlepszą drużyną jest Al-Jaish, 15-krotny mistrz kraju, który i w tym roku zakończył sezon na pierwszej pozycji. W syryjskiej lidze próżno szukać obcokrajowców. Nikt nie chce ryzykować swojego życia, występując w tej lidze.
Warto dodać, że w 2003 roku selekcjonerem reprezentacji Syrii był Janusz Wójcik, ale nie udało mu się awansować do Pucharu Azji, zajmując trzecie miejsce w grupie.
Występ na mistrzostwach świata w Rosji byłby największym sukcesem Syrii. Trudno będzie jednak pokonać faworyzowaną drużynę Australii, chociaż futbol widział już nie takie sensacje.
Wyrównujący gol Syrii w meczu z Iranem, który dał awans do barażów o MŚ:
Syrian commentator breaks into tears after Omar Al-Somah's historic goal against Iran. Goosebumps. pic.twitter.com/MSUC2IBCD0
— Mohamed Osama (@_DrOsama) 5 września 2017