Milos Kosanović od czerwca 2010 do stycznia 2014 roku był zawodnikiem Cracovii. Rozegrał dla krakowian łącznie 88 spotkań, w których zdobył dziewięć bramek i zaliczył sześć asyst. Serb słynął z kapitalnych przerzutów i niesamowitego uderzenia z dystansu.
W przerwie zimowej sezonu 2013/2014 Kosanović przeniósł się do KV Mechelen i z miejsca stał się ważnym ogniwem belgijskiego zespołu. Grał tak dobrze, że 7 września 2015 roku zadebiutował w reprezentacji Serbii. Znalazł się wówczas na celowniku Ajaksu Amsterdam, ale ostatecznie trafił do Standardu Liege, do którego ściągnął go jego były opiekun z serbskiej kadry U-21 i Mechelen, Aleksandar Janković.
Bilans Kosanovicia w belgijskiej ekstraklasie to dziewięć goli i dziesięć asyst w 78 występach. Jego dorobek byłby okazalszy, ale większość minionego sezonu stracił przez uraz kolana. Gdy wrócił do zdrowia, odzyskał miejsce w składzie Standardu, ale gdy w czerwcu Jankovicia w roli trenera dziesięciokrotnych mistrzów Belgii zastąpił Ricardo Sa Pinto, Serb stracił miejsce w "11".
Kosanović dostał wolną rękę w poszukiwaniu nowego klubu i w czwartek na pewno zmieni pracodawcę. Legia chce go zatrudnić po tym, jak do Girondins Bordeaux odejdzie Michał Pazdan, ale ma dużą konkurencję. O 27-latka mocno zabiegają też też Ludogorec Razgrad (mistrz Bułgarii), AEK Ateny (wicemistrz Grecji) i Maccabi Tel Awiw (wicemistrz Izraela).
Przewaga tych klubów nad Legią polega na tym, że wystąpią w fazie grupowej Ligi Europy i mogą zaoferować Kosanoviciowi lepsze warunki finansowe. Z kolei za mistrzem Polski przemawia to, że przy Łazienkowskiej 3 Serb będzie miał większe szanse na regularną grę, a to pozwoli mu wrócić do drużyny narodowej.
Z drugiej strony Kosanović nie zamierza zwlekać z podjęciem decyzji i czekać do późnych godzin wieczornych na rozstrzygnięcie przyszłości Pazdana. Co prawda okna transferowe w Bułgarii i Izraelu będą otwarte jeszcze po 1 września, ale jeśli Ludogorec i Maccabi chciałyby skorzystać z jego usług w Lidze Europy, to muszą go zakontraktować w czwartek.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Conor McGregor wyprzedził Cristiano Ronaldo