- Starałem się przede wszystkim czysto trafić piłkę i sprawić, by poleciała w światło bramki. Teraz mogę się już tylko cieszyć, że udało się strzelić gola. Bramka w samej końcówce z pewnością cieszy - mówi Cezary Wilk. Młody pomocnik rozegrał dobre spotkanie, choć nie jest do końca z siebie zadowolony. - Mam świadomość, że pewnie wasza ocena - dziennikarzy, byłaby niższa, jeśli chodzi o moją osobę, gdybym tego gola nie strzelił. Wciąż czeka mnie dużo pracy, nie zamierzam poprzestawać na tym, co jest. Sam mam wobec siebie sporo zastrzeżeń po tym spotkaniu. Wiele moich podań do Ediego było niedokładnych, muszę ten element gry poprawić. Ale ważne, że udało nam się wygrać - podkreśla.
Korona momentami nie miała pomysłu, by zaskoczyć zespół Tura. - Zdajemy sobie sprawę, że nasza gra nie do końca wygląda tak, jak być powinna, ale wierzymy, że będzie już tylko lepiej. Nie ma sensu, by teraz dokonywać jakiejś samooceny. Ważne, że udało nam się wygrać i przełamać passę kilku meczów bez zwycięstwa. Tego potrzebowaliśmy - przekonuje zawodnik.
Wiele mówiło się o złej atmosferze, jaka panowała w szatni Korony w ostatnich tygodniach. Cezary Wilk zaprzecza jednak plotkom wskazującym, że relacje między zawodnikami nie są najlepsze. - Chciałbym się dowiedzieć, kto takie rozsiewa… Przecież to są kompletne bzdury, którym trzeba ciągle przeczyć. To jest bez sensu. Zgadzam się, że w sytuacji, gdy słabiej gramy, pojawiają się różne głosy, ale nie rozumiem, dlaczego niektórzy wymyślają sobie różne sytuacje - irytuje się zawodnik.
- Spięcia są po każdym meczu, po każdym treningu. Gdy funkcjonuje ze sobą trzydziestu "chłopa", niemożliwym jest, by nie dochodziło do spięć. Raz jest lepiej, raz gorzej. Jak w życiu - kończy Wilk.