W 48. minucie meczu Lechia Gdańsk - Cracovia, Jaroslav Mihalik dośrodkował w pole karne, do piłki doskoczył Krzysztof Piątek i pokonał bramkarza gospodarzy Dusana Kuciaka. Zawodnicy Lechii sygnalizowali spalonego, ale na pierwszy rzut oka nie mieli racji i zgodził się z tym arbiter. Jednak Szymon Marciniak dla spokoju postanowił skorzystać z systemu VAR. Słusznie.
Po chwili okazało się, że Piątek był jednak na minimalnym spalonym. To pierwszy przypadek użycia systemu powtórek video VAR w historii polskiej ligi. Od momentu strzelenia bramki do decyzji sędziego minęła nie więcej niż minuta. Sama analiza była błyskawiczna.
Bardziej kontrowersyjna była sytuacja w 85. minucie. Sędzia nie uznał kolejnej bramki Piątka. Prawdopodobnie chodzi o to, że wcześniej, na początku akcji, zawodnik był na spalonym. To mogło uciec obserwatorom, bo gol padł kilka sekund później.
Mimo to Cracovia zwyciężyła na wyjeździe 1:0.
Na razie systemem VAR jest objęty tylko jeden mecz w kolejce - jest to więc pilotaż. Wkrótce mają być to trzy mecze. Specjalnie wybrano spotkanie z udziałem Marciniaka, gdyż on, jako międzynarodowy arbiter, miał już z tym sprzętem do czynienia.
System VAR powoli wchodzi do powszechnego użytku. Ma obowiązywać podczas mistrzostw świata w Rosji w 2018 roku.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: gwiazdy Arsenalu trenowały... kung-fu (WIDEO)
W Lidze Mistrzów grają pieniądze !!!!!!!!
a VAR może pokazac niemadrze ??????