Spotkanie pierwotnie miało się odbyć we wtorek. Zostało jednak przełożone, bo półtorej godziny przed meczem doszło do zamachu na autobus dortmundzkiej drużyny. Obok pojazdu wybuchła bomba, ranny został Marc Bartra.
- Nikt nas o nic nie zapytał. Wysiedliśmy z autobusu, Bartra odjechał do szpitala i dostaliśmy SMS-a, że UEFA podjęła w Szwajcarii decyzję o zmianie terminu meczu - przyznaje Tuchel. A po chwili dodaje: - Potraktowano nas, jakby w autobus rzucono puszką z piwem. Poczuliśmy się bezsilni.
Szkoleniowiec podkreśla, że Borussia dała zawodnikom możliwość wyboru. Każdy z nich mógł sam zdecydować: chce grać, czy nie. - To był atak na nas jako ludzi. Każdy mógł być przerażony. Wszyscy zawodnicy powiedzieli jednak, że chcą grać - relacjonuje trener dortmundczyków.
- Chcieliśmy dostać więcej czasu na poradzenie sobie z tym wszystkim, ale go nie otrzymaliśmy - przyznaje Tuchel. - A chodziło przecież o nasze sny, nasze wielkie marzenia. W takich meczach o wyniku decydują przecież detale.
Na koniec Niemiec dodaje: - Każdy musi sobie poradzić z tym wszystkim sam. Nasze myśli na pewno będą dalej krążyć wokół ostatnich wydarzeń. Pomoże tylko czas. Zapytajcie mnie w przyszłym tygodniu, przed kolejny meczem, czy jesteśmy już gotowi.
ZOBACZ WIDEO Kolejna porażka zespołu Wszołka. Zobacz skrót meczu QPR - Brighton [ZDJĘCIA ELEVEN]