Kibice Czarnogóry wiedzą o karach

PAP/EPA / EPA/ROBERT GHEMENT
PAP/EPA / EPA/ROBERT GHEMENT

- Kibice Czarnogóry nabrali ogłady. Zdają sobie sprawę z kar, jakie grożą federacji za ewentualne burdy - mówi nam Marcin Garuch, jedyny w historii Polak grający w lidze czarnogórskiej.

Były pomocnik Miedzi Legnica gra w Grbalj Radanovici od lata poprzedniego roku. To siódmy klub poprzedniego sezonu tamtejszej ekstraklasy. W obecnym walczy o eliminacje Ligi Europy. - Tak naprawdę przyjechałem tu się odbudować. Byłem zmęczony walką z wiatrakami, ciągłym siedzeniem na ławce rezerwowych. W Miedzi zawsze grałem regularnie, ale po sezonie zostałem odstawiony na boczny tor. Nie rozumiałem tej decyzji i nie chciałem, żeby to tak dalej wyglądało. Postanowiłem spróbować, postawiłem na ryzykowne rozwiązanie. Mój kolega miał kontakty w Czarnogórze, wyjechałem, żeby się odbudować, bo ostatnio nie grałem. To była świetna decyzja - tłumaczy Marcin Garuch.

Pomocnik szybko zaadaptował się w nowych warunkach. - Języka nauczyłem się w miesiąc. Koledzy z zespołu byli w lekkim szoku. Sam śmieję się, że odkryłem w sobie nowe talenty. Nie wiedziałem, że mam taką łatwość w poznawaniu języków. Dobrze się dogaduję, poza tym świetnie mi się tu żyje. Mieszkam w kurorcie nadmorskim, po treningach jeździmy z żoną i zwiedzamy Czarnogórę. Mieszkańców jest tu tyle, co w jednym większym mieście w Polsce. Mieszkamy pięć minut spacerem od morza - opowiada zawodnik.

Poziom tamtejszych rozgrywek porównuje do naszej I ligi. - Tutejsza ekstraklasa to mniej więcej poziom środka tabeli pierwszej ligi. "Opakowanie" rozgrywek nie stoi jednak na takim poziomie jak w Polsce, nawet na zapleczu ekstraklasy. To "młoda" liga, jeszcze bez takich sponsorów jak w naszym kraju - tłumaczy piłkarz. Opowiada również o poziomie tych rozgrywek. - To bardzo agresywna liga. Rywale grają blisko, preferuje się tu bardzo kontaktowy futbol. Powiem tak: kości trzeszczą. Zawodnik musi być przygotowany na starcia, ale mi to nie przeszkadza, radzę sobie - mówi piłkarz, który ma zaledwie 154 centymetrów wzrostu. Jak przyznaje, z tego powodu było wiele żartów w szatni. - To bardziej dowcipy sytuacyjne, nikt tu ze mnie nie szydził, ale ja mam do siebie dystans, nie rusza mnie to - kontynuuje Garuch.

Zawodnik opowiada o nastawieniu Czarnogórców do spotkania z Polską.

ZOBACZ WIDEO Byliśmy z kamerą na treningu reprezentacji Polski

- Podgorica żyje tym spotkaniem. Opowiadali mi o tym koledzy mieszkający tutaj. Zapowiadają, że na trybunach będzie gorąco, że zgotują nam piekło, ale wszystko w granicach rozsądku. Czarnogórcy dorośli do cywilizowanego kibicowania. To już nie to samo, co kilka lat temu, kiedy na boisko sypały się krzesełka lub telefony. Tutejsi fani zdają sobie sprawę, że jakiekolwiek wykroczenie spotka się z wysoką karą dla federacji. Szczerze, to byłem mocno zaskoczony, że trybuna gospodarzy będzie zabezpieczona siatką. To pokazuje, że Czarnogórcy przystępują do tego meczu z nastawieniem fair, nikt nie szuka innych rozwiązań niż boiskowych - komentuje piłkarz. - Ostatnie wyniki reprezentacji sprawiły, że tutejsi fani jeszcze bardziej dopingują kadrę narodową. Tutejsza społeczność bardzo utożsamia się z narodowymi barwami. Kibice są gotowi oddać życie, za dobry wynik kadry. Sam byłem zaskoczony tym, jak bardzo ludzie się tym przejmują - kontynuuje.

Bardzo ciepło wypowiada się na temat tamtejszej społeczności. - To bardzo otwarty naród, trzymający się w grupach. Spędzają ze sobą dużo czasu, pomagają sobie, żyją blisko. Trochę mnie to urzekło, przełożyło się również na mnie. Dzięki temu jestem bardziej otwarty. Choć przyznam, że pierwsze wrażenie było nieco inne. Wszyscy dyskutują ze sobą w bardzo ekspresywny sposób. Gestykulacja, rozmawiają z podniesionym tonem głosu. Na początku myślałem, że ludzie się tu kłócą. I ciągle trąbią! Na przywitanie, pożegnanie. Ale to bardzo pozytywny kraj - opowiada.

Garuch twierdzi, że drużynę Adama Nawałki nie spotka w Podgoricy piekło. - Wszystko się zmienia. Wcześniej doping był lekko przesadzony, za dużo było w nim ekspresji, scen z podwórka. Kraj się jednak rozwija, dąży do tego, by być dobrze odbierany w Europie. Kibice nabrali ogłady - kończy zawodnik Grbalj Radanovici.

Źródło artykułu: