Po nieudanej rundzie jesiennej celem GKS-u Tychy było utrzymanie w Nice I lidze. Śląski zespół tracił 7 punktów do bezpiecznej strefy, lecz po wygranej nad MKS-em Kluczbork odrobił część dystansu do rywali. Wygrana nad MKS-em nie przyszła tyszanom łatwo. Po pierwszej połowie przegrywali 1:2, ale w drugiej dzięki trzem trafieniom Jakuba Świerczoka odwrócili losy meczu.
- Na pewno pierwsza połowa nam się nie udała, mieliśmy problemy z przedostaniem się w linię obrony przeciwnika i kryciem rywala, gdy wychodził z kontrą. Zabrakło nam trochę koncentracji. Po przerwie było dużo lepiej i chwała chłopaków, że pokazali swoje umiejętności. Każdy punkcik trzeba wyrywać rywalom z gardła. Nie jesteśmy Barceloną, że będziemy dominować nad każdym zespołem, ale będziemy walczyć z każdym zespołem - stwierdził trener GKS-u, Jurij Szatałow.
Przełomowym momentem spotkania była zmiana dokonana przed przerwą. Za Mateusza Bukowca wszedł Daniel Mikołajewski. - Mateusz Bukowiec bardzo dobrze wyglądał w tygodniu, ale nie wychodziło mu zarówno przyjęcie piłki, jak i prostopadłe podanie i trzeba to było szybko skorygować - ocenił Szatałow.
Bohaterem tyskiego zespołu był Świerczok, który w drugiej połowie skompletował klasycznego hat-tricka. Jednak trener nie do końca był zadowolony z jego gry. - Cieszy zdobycie trzech bramek, ale gra już nie do końca. Jeśli poprawi mankamenty, a ma taką możliwość, to będzie grał jeszcze lepiej oraz w każdym meczu będzie zdobywał bramki i bardziej pomagał zespołowi - zakończył Szatałow.
GKS Tychy z dorobkiem 20 punktów zajmuje 17. pozycję w tabeli I ligi.
Sergio Ramos znowu uratował Real! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]