Były prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej był delegatem UEFA w spotkaniu Barcelony z PSG w 1/8 Ligi Mistrzów (6:1). Przed meczem opiekował się nim Amador Bernabeu, były wiceprezydent Barcelony, dziadek Gerarda Pique. - Zazwyczaj delegatami zajmują się pracownicy trzeciego rzutu, a pan Amador robi to społecznie. To bogaty emeryt, świetny gawędziarz. Zna języki obce. Był mile zaskoczony tym, że w przeszłości sędziowałem na poziomie międzynarodowym. Poprosił o autograf i wspólne zdjęcie - opowiada Listkiewicz.
Przed meczem Bernabeu obiecał Listkiewiczowi prywatny występ Shakiry, żony jego wnuka, w przypadku gdy mistrz Hiszpanii wyeliminuje PSG z Champions League. - Przypomniałem mu to po meczu. Na razie otrzymałem od pana Amadora dwie płyty Shakiry. To fajny prezent, ponieważ lubię jej twórczość. Lecąc do Barcelony poczytałem trochę na temat tej artystki. Dowiedziałem się, że pierwszą piosenkę skomponowała w wieku 6 lat. Powiedziałem o tym Bernabeu i był zaskoczony moją wiedzą. Pamiętam, że kiedyś do Polski przyjechał Arsene Wenger i przypomniał mi lata szkolne opowiadając o historii Polski. To dobry zwyczaj, by czerpać wiedzę o kraju, który się odwiedza. W każdym razie nie odpuszczę tego występu Shakiry. Koncert wśród tysięcy ludzi mnie nie zadowoli. Chciałbym, żeby Shakira zaśpiewała mi kiedyś w półprywatnym recitalu - uśmiecha się Listkiewicz.
Krychowiak uśmiechnięty
Były prezes związku zamienił kilka słów z Grzegorzem Krychowiakiem. Pomocnik PSG powoli wraca do gry w pierwszej drużynie. Po kontuzji kolana na własne życzenie występował w zespole rezerw. Trener Unai Emery dawał mu w ostatnich tygodniach więcej szans (Krychowiak zagrał w dwóch meczach). W spotkaniu z Barceloną wszedł w trzeciej minucie doliczonego czasu gry.
- Rozmawialiśmy przed meczem. Był w bardzo dobrej kondycji psychicznej. Wesoły, kontaktowy, pewny siebie. Dyskutowaliśmy głównie o najbliższym meczu reprezentacji z Czarnogórą w eliminacjach MŚ. Grzegorz powiedział, że wygrywając postawimy praktycznie kropkę nad i w tych kwalifikacjach - opowiada. Listkiewicz spotkał w Barcelonie także wielu kibiców z Polski. - Byłem zaskoczony, że aż tylu ludzi z naszego kraju podchodziło do mnie na mieście czy w okolicach stadionu. Nasi fani są bardzo doceniani przez władze Barcelony. W klubie mają świadomość, że spora grupa kibiców ich klubu pochodzi właśnie z Polski - komentuje.
ZOBACZ WIDEO Sevilla straciła punkty. Zobacz skrót meczu z Deportivo Alaves [ZDJĘCIA ELEVEN]
Prezydent bliski łez
Listkiewicz nie widział jeszcze tak skutecznego pościgu na boisku.
- Po golu Edinsona Cavaniego kibice Barcelony przestali wierzyć w awans, nawet ci najbardziej zagorzali. Po prostu zeszło z nich powietrze. Nawet po zachowaniu oficjeli z Francji można było odnieść wrażenie, że wszystko jest już przesądzone. Po meczu miasto jednak bawiło się do rana. Pod hotelem słyszeliśmy krzyki jeszcze po wschodzie słońca - relacjonuje.
Delegat UEFA zaraz po meczu odwiedził szatnię PSG. - Była kompletna cisza. Wszyscy załamani, po prostu smutni. Prezydent klubu Nasser Al-Khelaifi był bliski płaczu. Ale zachował klasę, nikt nie krzyczał. Zaimponował mi też trener Unai Emery, który nie winił sędziów, a własną drużynę. Zawodnicy PSG nie wyszli do mix zony, ale dziennikarze ich zrozumieli. Stan emocjonalny piłkarzy nie był najlepszy - podsumowuje były sędzia.