Bartosz Śpiączka: To był Górnik walczący

Newspix / PIOTR KUCZA
Newspix / PIOTR KUCZA

Górnik Łęczna przełamał się po dwóch wysokich porażkach i rzutem na taśmę pokonał Piasta Gliwice 1:0. Dzięki tej wygranej opuścił ostatnie miejsce w tabeli Lotto Ekstraklasy.

Dwie z rzędu przegrane po 0:5 odcisnęły piętno na Górniku Łęczna. Zielono-czarni rozpoczęli niedzielny mecz z Piastem Gliwice bardzo bojaźliwie, nerwowo rozgrywali piłkę i mieli spory kłopot z precyzyjną wymianą kilku podań, co tylko napędzało rywali. Piłkarze Górnika brakowi skuteczności Piasta i świetnej postawie Sergiusza Prusaka zawdzięczają bezbramkowy remis do przerwy. - W sparingach dobrze to wyglądało, wszystko fajnie, a pojechaliśmy do Jagiellonii i tak naprawdę wyszliśmy bez życia, i przegraliśmy 0:5. W tym meczu w pierwszych minutach jeszcze to nie było to, co chcemy w grać. Znowu nie weszliśmy dobrze w mecz. Piast stworzył jakieś sytuacje. Na szczęście ich nie wykorzystał - zauważa Bartosz Śpiączka.

Łęczyński zespół otrząsnął się w drugiej połowie i coraz częściej zagrażał Piastowi. Gospodarze podkręcili tempo, jednak długo bili głową w mur. Pomogła im czerwona kartka dla Aleksandara Sedlara, po której zupełnie zdominowali przeciwnika i strzelili bramkę na wagę trzech punktów. - W przerwie powiedzieliśmy sobie, że jeżeli nie stracimy na początku bramki, to ten mecz dobrze dla nas się ułoży, bo Piast będzie musiał ruszyć. Fakt, że w 94. minucie, a wcześniej mieliśmy sytuacje, ale już jedną wykorzystaliśmy i wygraliśmy 1:0. To naprawdę cieszy, bo to jest przełamanie i mam nadzieję, że teraz będzie już tylko lepiej. W drugiej połowie to był ten Górnik walczący. Stwarzaliśmy sytuacje, byliśmy stroną przeważającą i wykorzystaliśmy tę czerwoną kartkę, bo to na pewno było duże osłabienie - ocenia 25-letni napastnik.

Dzięki zwycięstwu z Piastem Górnik opuścił ostatnie miejsce w tabeli Lotto Ekstraklasy, ale cały czas tkwi w strefie spadkowej. Przez sporą część niedzielnego meczu łęczyński zespół prezentował się kiepsko, co potwierdziło, że czeka go dużo pracy. - Nie możemy tracić bramek w pierwszych minutach po naszych głupich błędach. Jeżeli nie będziemy ich tracić, to drużyny potem się otworzą i będziemy mieć dużo sytuacji, a na pewno którąś wykorzystamy. Przez cały tydzień trener nam powtarzał, żebyśmy w końcu uwierzyli w siebie, bo jesteśmy naprawdę dobrą drużyną, tylko nie wiem co nas tak hamuje, że w pierwszych minutach źle to wygląda, a potem nagle potrafimy grać w piłkę. Myślę, że po tym zwycięstwie uwierzymy w to, że potrafimy i będziemy punktować - podkreśla były piłkarz Podbeskidzia Bielsko-Biała.

Śpiączka miał okazje, by wcześniej dać swojej drużynie prowadzenie, ale po jego strzałach świetnie interweniował Jakub Szmatuła. 25-latkowi brakuje w tym sezonie skuteczności - ostatnią bramkę strzelił 24 września ubiegłego roku i od prawie jedenastu godzin czeka na kolejne trafienie. - Miałem dwie sytuacje, ciężko powiedzieć czy były stuprocentowe. Mogły wpaść, a nie wpadły. Mam nadzieję, że w następnym meczu będzie lepiej i będę już cieszył się z bramki.

ZOBACZ WIDEO Na kłopoty Messi. Zobacz skrót meczu Atletico Madryt - FC Barcelona [ZDJĘCIA ELEVEN]

Komentarze (0)