- Był to mecz walki. Było dużo strat, niedokładności i walki wręcz. Może lepiej, że tak się stało - rozpoczął swoją pomeczową wypowiedź trener Lechii. Stawiani w roli faworyta gdańszczanie od samego początku musieli stawiać czoła mocno zmotywowanemu rywalowi, samemu popełniając często niespodziewane błędy. - Było widać, że Korona stara się atakować. Musimy wyeliminować te straty, bo to niedopuszczalne, aby grając na wyjeździe, dać przeciwnikowi strzelić bramki po kontrach. To nie powinno się zdarzyć. Przy pierwszej bramce, to my mieliśmy rzut wolny, ale straciliśmy gola.
Biało-zieloni udali się do Kielc z nadzieją na umocnienie się w czubie tabeli. Tak się nie stało. Nie wiadomo jednak, jak potoczyłby się ten mecz, gdyby nie problemy kadrowe lechistów. - Zabrakło nam nie tylko Milosa Krasicia, ależ Mario Malocy i Simeona Sławczewa. Milos potrafi uspokoić grę i grać niekonwencjonalnie - stwierdził Piotr Nowak.
Szkoleniowiec gości nie mógł nie odnieść się do sytuacji z pierwszej części meczu, kiedy prowadzący zawody Paweł Raczkowski nie podyktował "jedenastki" po faulu na Grzegorzu Wojtkowiaku. Spornych sytuacji było zresztą więcej, bo i praca arbitrów pozostawiła w tym spotkaniu bardzo dużo do życzenia. - W pierwszej połowie powinien być podyktowany rzut karny dla mojej drużyny po faulu w polu karnym. W tej drugiej sytuacji, w której była ręka, chyba też.
ZOBACZ WIDEO Bóg, futbol, Borussia. Polak, który zatrzymał papież
pomijajac faul na wojtkowiaku to reka pod czas wslizgu...w powtórkach było widac ze piłka leciała w kierunku "długiego" Czytaj całość