Wisła prowadziła od 3. minuty po golu Petara Brleka, ale w II połowie Łukasza Załuskę pokonał Krzysztof Piątek i 193. derby Krakowa pozostały bez zwycięzcy.
- Czujemy niedosyt, ale też trzeba przyznać, że nie potrafiliśmy wyprowadzać takich kontr jak w meczu z Lechią. Cracovia dobrze odrobiła zadanie domowe. To nie było spotkanie miłe dla oka. Było dużo szarpaniny - takie typowe nasze krakowskie derby. Czuję, że mogliśmy zrobić więcej, ale z drugiej strony nie mamy zamiaru mocno ubolewać nad wynikiem - mówi Arkadiusz Głowacki.
Na początku II połowy, przy stanie 1:0 dla Wisły, kapitan Białej Gwiazdy miał szansę na zdobycie drugiej bramki, ale po centrze Macieja Sadloka zagłówkował wprost w Grzegorza Sandomierskiego.
- Szczerze mówiąc, piłka zniknęła mi w jupiterach i przede wszystkim chciałem w nią trafić i oddać strzał. Szczęście w tej sytuacji było przy Cracovii, bo nie mogłem mierzyć, tylko chciałem trafić w piłkę - tłumaczy Głowacki.
ZOBACZ WIDEO Malarz: Kibic nie męczy się już na naszych meczach
Wisła nie potrafi pokonać Cracovii już od czterech spotkań. Jaka jest przyczyna zmiany układu sił w mieście? Dawniej to Biała Gwiazda seryjnie wygrywała Święte Wojny.
- Cracovia buduje drużynę w oparciu o utalentowanych, dobrych jakościowo zawodników i w minionym sezonie to przyniosło efekt. W bieżącym jest inaczej, ale już przed meczem mówiłem, że to dobry zespół, który ma swój styl i potrafi dobrze grać w piłkę - mówi Głowacki.
Dla 36-latka występ w sobotnich derbach Krakowa był już 329. w barwach Wisły w ekstraklasie. Wyrównał tym samym rekord klubu ustanowiony 46 lat temu przez Władysława Kawulę: - Tak sobie myślałem, że dobrze byłoby wygrać na taki jubileusz, ale nie zawsze się ma to, czego się chce i trzeba się z tym pogodzić.