Arboleda po zakończeniu kariery wrócił do kraju. Były obrońca opowiada, jak mieszkańcy Kolumbii odebrali katastrofę samolotową w której zginęło 76 osób - z czego większość to piłkarze i pracownicy brazylijskiego klubu Chapecoense.
- Przez cały dzień mówiła o tym cała Kolumbia. W radiu, telewizji, we wszystkich mediach. Ludzie opowiadali sobie o tym też na ulicy, byli w szoku. Kraj jest w rozpaczy, wszyscy jesteśmy smutni i oddajemy hołd tragicznie zmarłym - mówi nam Arboleda.
Samolot rozbił się w nocy polskiego czasu w okolicy lotniska Jose Maria Cordova w mieście Rionegro, 45 kilometrów od Medellin. Samolot BAe 146 rozbił się o wzgórze "El Gordo". Według różnych raportów - przez brak paliwa lub problemy z układami elektrycznym.
Zespół Chapecoense leciał do Medellin na finałowy mecz Copa Sudamericana (odpowiednik naszej Ligi Europy) z kolumbijskim Atletico Nacional. Na pokładzie samolotu byli nie tylko piłkarze, trenerzy i działacze Chapecoense, ale również dziennikarze. W katastrofie zginęło 22 z nich.
- Dzień przed tragedią czytałem, że ten klub przylatuje do Kolumbii... Stała się masakra, tragedia, brakuje mi słów, by opisać to, co się stało. Dziękuję Bogu, że sam nie uczestniczyłem nigdy w podobnej katastrofie. Wiele w życiu latałem, zawsze była obawa o zdrowie. Teraz jeszcze trudniej będzie wsiąść do samolotu, ale trzeba. Mam nadzieję, że podobny wypadek już się nie zdarzy - nie kryje smutku były gracz Lecha.
Według najnowszych informacji katastrofę przeżyło pięć osób. Oprócz dwóch piłkarzy są to jeszcze stewardessa, jeden z dziennikarzy i pracownik techniczny samolotu. Łącznie na pokładzie było 81 osób.
ZOBACZ WIDEO Fatalna wpadka SSC Napoli! Piotr Zieliński tylko na ławce - zobacz skrót meczu [ZDJĘCIA ELEVEN]