Gliwiczanie zremisowali z Cracovią 2:2 i wynik ten powinien ich cieszyć, bowiem gra daleka była od ideału. - Pierwsza połowa była fatalna w naszym wykonaniu. Nie potrafiliśmy sobie stworzyć żadnej sytuacji, a Cracovia totalnie nas zdominowała. Nie mieliśmy nic do powiedzenia w pierwszych czterdziestu pięciu minutach - nie owijał w bawełnę Marcin Pietrowski, pomocnik Piasta Gliwice.
Mimo nie najlepszego występu wicemistrzowie Polski mogli nawet wygrać, bowiem po wyrównującym golu Gerarda Badii Pasy mocno się pogubiły. - Po zmianie stron też nie było dużo lepiej, ale na szczęście zdołaliśmy strzelić bramkę na 1:1. To dodało nam wiatru w skrzydła i widać było, że chcieliśmy zdobyć drugiego gola i wygrać mecz. Były ku temu wówczas okazje - przyznał "Pietro".
Ataki na bramkę Grzegorza Sandomierskiego dały efekt dopiero w ostatniej akcji meczu, ale wcześniej Piast sam dał się zaskoczyć. - Bardziej się otworzyliśmy, bo niezwykle zależało nam na wygranej. Zapomnieliśmy niestety wtedy troszkę o obronie, a Cracovia dała nam dwa sygnały, że potrafi kontratakować. Trzeci taki wypad skończył się już bramką dla rywala. Całe szczęście, że walczyliśmy do końca, bo wiemy w jakiej jesteśmy sytuacji. A poza tym Cracovia jest jednym z naszych głównych przeciwników w walce o ósemkę - zakończył wychowanek Lechii Gdańsk.
ZOBACZ WIDEO Przerwana kariera Cezarego Wilka. "Złość miesza się ze smutkiem"