Najlepszy dowód to ambitna postawa Białej Gwiazdy w potyczce z Lechem. - Poznań to trudny teren i dobrze, że udało nam się zdobyć wyrównującego gola. Lech ma mocny zespół i rywale, którzy tu z nim grają, nie stwarzają zbyt wielu sytuacji. My jednak nie zwiesiliśmy głów przy niekorzystnym wyniku i zagraliśmy do końca - powiedział Patryk Małecki.
Krakowianie mają już serię czterech spotkań bez porażki, jednak wciąż zajmują ostatnie miejsce w tabeli. - Nadal musimy wyszarpywać punkty przeciwnikom i trzeba to teraz robić w każdym spotkaniu. Nikt się przed nami nie położy. Wiadomo jaka jest sytuacja i każda zdobycz, ale zwłaszcza te wygrane pojedynki dają nam kopa. Mam nadzieję, że niedługo wygrzebiemy się z ostatniego miejsca - dodał 28-latek.
Mimo wszystko wiślacy podnieśli się już po zapaści, jaka dotknęła ich w początkowej fazie sezonu (przegrali wtedy siedem ligowych spotkań z rzędu). - Nie było łatwo, byliśmy zdani wyłącznie na siebie. Nie chciałbym się rozwodzić nad przyczynami wcześniejszych kłopotów. Nie mam też zamiaru zwalać winy na klub i płakać w mediach. Nas to też dotknęło, każdy wie, że jest źle, ale wychodząc na boisko nie myślimy o tym. Dlatego się właśnie podnieśliśmy i teraz trzeba to kontynuować - zaznaczył.
Między słupkami bramki Białej Gwiazdy stanął w niedzielę Łukasz Załuska, mimo że wcześniej dość regularnie bronił Michał Miśkiewicz. - Nie byłem tym zaskoczony. Michał nie trenował przez cały tydzień, bo miał problemy z mięśniami brzucha. Trener postawił więc na Łukasza. Problemu nie ma, bo mamy dwóch równorzędnych bramkarzy - stwierdził Małecki.
ZOBACZ WIDEO Pazdan nie jest najlepszy, Ronaldo się poświęcał. Portugalczycy wrócili do meczu z Polską