- Obok dnia, w którym urodziła się moja córka, to najszczęśliwszy dzień w moim życiu - mówił w czerwcu 2015 roku. Podpisanie umowy z Barceloną było dla niego spełnieniem marzeń. Oczekiwania miał wielkie, podobnie jak kibice, którzy widzieli w nim poważne wzmocnienie zespołu. Rok temu Aleix Vidal był czołowym prawym obrońcą hiszpańskiej ekstraklasy, potrafiącym także znakomicie radzić sobie także jako skrzydłowy.
Minęło kilkanaście miesięcy a jego pobyt na Camp Nou przypomina koszmar. W ostatnim sezonie rozegrał 14 meczów (mógł grać tylko w rundzie wiosennej), w obecnym pojawił się na boisku tylko dwa razy. Co się stało z piłkarzem, który jeszcze w 2015 roku był powoływany do reprezentacji Hiszpanii, a obecnie nie łapie się nawet do meczowej "18"?
Vidal trafił do Barcelony wspólnie z Ardą Turanem. Ze względu na obowiązującą klub karę FIFA pierwsze półrocze spędzili tylko na treningach. Gdy już mogli grać, nie spisywali się na miarę oczekiwań. Vidal mógł liczyć na taryfę ulgową - więcej wymagano od Turka, a Vidal był tylko zmiennikiem Daniego Alvesa.
Runda wiosenna była także nieudana dla całej Barcelony - choć udało się zdobyć po raz drugi z rzędu mistrzostwo Hiszpanii, plan obrony tytułu najlepszej drużyny w Europie nie powiódł się. Latem znów więcej pisało się o Turanie, którego określano mianem transferowego niewypału.
ZOBACZ WIDEO Grzegorz Krychowiak: za kilka dni nikt nie będzie pamiętał o stylu
Vidal miał spokój, a runda jesienna to miał być już jego czas. Do Juventusu Turyn odszedł Dani Alves i to Vidal wydawał się idealnym kandydatem do gry na prawej stronie defensywy. Ten jednak nie imponował formą już w przedsezonowych sparingach i sezon rozpoczął na ławce rezerwowych. To był jednak dopiero początek.
17 sierpnia zagrał wprawdzie z Sevillą w rewanżowym meczu o Superpuchar Hiszpanii, potem pojawił się na murawie w spotkaniu z Deportivo Alaves i... słuch po nim zaginął. Od 10 września Aleix Vidal nie pojawił się nawet w meczowej kadrze Dumy Katalonii. Wprawdzie na jego pozycji znakomicie radzi sobie Sergi Roberto, to ciągły brak jego nazwiska w meczowym protokole zaczął wywoływać komentarze.
A gdy Vidal nie pojawił się w "18" na wrześniowe spotkanie z Atletico Madryt, na swoim profilu na Instagramie udostępnił własne zdjęcie, podpisane jedynie ikoną przedstawiającą środkowy palec. Wywołał tym małą burzę w Katalonii, a w opinii dziennikarzy palec był skierowany do Luisa Enrique. Choć piłkarz szybko wyjaśnił, że absolutnie nie był to gest w kierunku trenera, niesmak pozostał. Tym bardziej, że ponoć w szatni nie ukrywał swojej wściekłości.
Kilka dni później katalońskie media doniosły o spotkaniu niezadowolonego zawodnika z władzami Barcelony, którzy mieli go zapewnić, że mieści się on w planach szkoleniowca i otrzyma swoją szansę. Luis Enrique nie był jednak obecny przy tej rozmowie, co na pewno daje do myślenia. Tym bardziej, że ostatni ligowy mecz z Celtą Vigo, przegrany zresztą 3:4, również oglądał z wysokości trybun.
Atmosfera wokół zespołu zrobiła się gęsta. Madrycki dziennik "AS" poinformował, że szkoleniowiec jest przekonany, że jeden z piłkarzy Barcelony wynosi poza szatnię poufne informacje. Podejrzenie padło oczywiście na Vidala, jednak na razie są to tylko domysły.
Z kolei według najnowszych doniesień "El Mundo Deportivo" Luis Enrique nie ma jednak żadnych personalnych problemów z piłkarzem, a przyczyną braku obecności zawodnika w kadrze jest po prostu jego niska forma. Jak jest naprawdę? Czy rację mają dziennikarze z Madrytu, czy z Katalonii, sytuacja z pewnością nie pomaga drużynie.
Wiele wyjaśni najbliższe spotkanie Blaugrany z Deportivo La Coruna. Nie będzie mógł w nim wziąć udziału wspomniany Sergi Roberto, który doznał kontuzji mięśnia przywodziciela. Na prawej stronie defensywy robi się więc miejsce dla Vidala. Jeśli w sobotnie popołudnie 27-latka nie zobaczymy na boisku, stanie się jasne, że to jego ostatnie miesiące na Camp Nou.