Pechowo dla Ruchu Chorzów ułożył się piątkowy mecz z Bruk-Bet Termaliką Nieciecza. Niebiescy nie dość, że musieli grać bez dopingu kibiców, to od 42. minuty musieli radzić sobie w osłabieniu. Dodatkowo szybko boisko z urazem opuścił Łukasz Surma, a kolejny błąd decydujący o stracie punktów popełnił Kamil Lech.
Chorzowianie w meczu stworzyli sobie kilka dobrych okazji, ale nie potrafili ich wykorzystać. - Czujemy niedosyt. Grając w osłabieniu prowadziliśmy grę, długo utrzymywaliśmy się przy piłce. Jednak zabrakło tego co najważniejsze, czyli bramek - narzekał po spotkaniu, wprowadzony w drugiej części, Jakub Arak.
Grający w dziesiątkę Ruch miał spore problemy z przedostaniem się pod bramkę Krzysztofa Pilarza. Sztuka ta jednak kilka razy udała się chorzowianom, ale Ruch był w piątek nieskuteczny. - Przeciwnik był niezwykle zdyscyplinowany. Po strzelonej bramce rywale zamknęli się na własnej połowie. To był ich pomysł na to spotkanie. Wiedzieliśmy, że nie będą chcieli grać otwartej piłki. My żałujemy, bo przy odrobinie szczęścia mogliśmy dzisiaj wyciągnąć przynajmniej remis - stwierdził napastnik Niebieskich.
Po drugiej z rzędu porażce na własnym stadionie piłkarze Ruchu jednak nie załamują się. - Wciąż jesteśmy w fazie budowy drużyny, wciąż poznajemy się na boisku. Jednak z meczu na mecz wygląda to coraz lepiej - zakończył Jakub Arak.
ZOBACZ WIDEO: Sokratis Papastathopoulos: musimy zachować ten mecz w głowach (źródło TVP)
{"id":"","title":""}