Łukasz Zwoliński nie był pierwszy w kolejności do wykonania rzutu karnego

Mimo zdobytej bramki w meczu z Lechem, Łukasz Zwoliński został antybohaterem Pogoni po tym jak spektakularnie zmarnował rzut karny. Trener Kazimierz Moskal wziął jednak swojego podopiecznego w obronę.

23-latek zaczął spotkanie w Poznaniu znakomicie, bo już w 7. minucie dał Portowcom prowadzenie. Zawiódł natomiast w najważniejszym momencie, gdy w drugiej połowie - przy stanie 2:1 dla Kolejorza - nie tylko przegrał pojedynek z Matusem Putnockym, lecz mając po strzale z "wapna" okazję do dobitki na pustą bramkę, zaliczył pudło, które trudno nawet opisać.

Po ostatnim gwizdku sędziego dziennikarze dopytywali Kazimierza Moskala, czy Łukasz Zwoliński był w ogóle wyznaczony do jedenastki. Powoływali się przy tym na żartobliwą wypowiedź poprzedniego opiekuna Pogoni Czesława Michniewicza, który stwierdził, że przed 23-latkiem rzuty karne wykonują nawet sprzątaczka i magazynier.

Opiekunowi Portowców do śmiechu jednak nie było, szybko też rozwiał wątpliwości. - To była opinia poprzedniego szkoleniowca. My zawsze wyznaczamy wykonawców rzutów karnych na odprawach. Pierwszy był Adam Frączczak, a drugi Łukasz Zwoliński. Frączczak był jednak w tej sytuacji faulowany, dlatego do piłki podszedł ostatecznie Zwoliński - zaznaczył.

ZOBACZ WIDEO Hasi o transferach Legii: Rywalizacja jest zabójcza (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

Komentarze (1)
avatar
Szczecin Janek
12.09.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Co my kibice potrafimy najlepiej , a powiem Wam , kiedy zawodnik naszej drużyny strzela bramki, cieszymy się , chcemy koszulkę , autografy , foty , skandujemy jego nazwis Czytaj całość