Taki los zgotował mu poprzednik, Unai Emery, wygrywając w zeszłym sezonie Ligę Europy i dochodząc do finału Copa del Rey. Argentyńczyk od razu musi więc skoczyć na głęboką wodę, ale ufa, że dopłynie do brzegu i to nowym stylem.
– To była ryzykowna decyzja, ale my w Sevilli często takie podejmujemy – powiedział prezydent klubu Jose Castro, komentując zatrudnienie Sampaoliego. Nie chodzi przy tym o to, że za tym argentyńskim szkoleniowcem nie stoją sukcesy. Do 2010 roku wprawdzie prowadził nieliczące się ekipy, głównie z Peru, i nic z nimi nie osiągnął. Ale wtedy objął czołowy chilijski klub Universidad de Chile i zdobył z nim cztery trofea - trzy krajowe oraz Copa Sudamericana. W 2012 objął reprezentację tego kraju i w 2015 wygrał z nią Copa America. 19 stycznia 2016 zrezygnował jednak z posady. Co ciekawe, ledwo podpisał kontrakt z Sevillą, postanowili go zatrudnić na stanowisku selekcjonera szefowie federacji argentyńskiej. Do Hiszpanii przyjechał, by wrócić już z nim, sam Juan Sebastian Veron, być może przyszły prezydent AFA. Ale Sampaoli nie zrejterował.
Nowy trener i taktyka
Bycie bielsistą - a JS to jeden z nich - oznacza preferowanie określonego sposobu gry. Na tym właśnie polegało owo ryzyko, o którym mówił Castro. Po tym, jak Emery przeniósł się do Paris SG, najprościej byłoby oczywiście zatrudnić trenera chcącego kontynuować jego myśl. Z tym że nie jest to takie łatwe. Siła Emery'ego tkwi bowiem nie w jego nowatorskich pomysłach taktycznych, lecz w osobowości, umiejętności motywowania piłkarzy. Emeryzm, jeśli wolno stworzyć takie słowo, bez Emery'ego nie jest możliwy. Dlatego Castro uznał, że trzeba zatrudnić trenera o równie silnym charakterze, a styl każdy jest tak naprawdę równie dobry.
Piłkarze zostali zabrani najpierw na zgrupowanie do Stanów Zjednoczonych, a potem do Niemiec. Tam Sampaoli wpajał im swoje zasady. Bramkarz zespołu, Sergio Rico, scharakteryzował ideał tego trenera: - Jest to futbol bardzo ofensywny, oparty na agresywnym, wysokim pressingu i wyprowadzaniu piłki od tyłu poprzez wymianę szybkich podań. W ataku ma być dynamiczny i nieprzewidywalny.
Jest to bielsizm w czystej postaci, tak właśnie grał Athletic Bilbao pod wodzą Bielsy oraz Chile w Copa America 2015. I wszyscy byliby zadowoleni, słysząc takie słowa z ust piłkarzy, jakie wypowiedział Rico, gdyby Sampaoli nie poszedł krok dalej, czyli nie zaczął zmieniać ustawienia graczy na boisku, z 1-4-3-3, stosowanego jeszcze w pierwszych sparingach, na 1-3-4-3, które obowiązywało w reprezentacji Chile. W Hiszpanii systemy z trójką obrońców nie mają dobrej prasy, nie są stosowane w zespołach juniorskich, wychowani w tym kraju piłkarze nie czują się w nich komfortowo. Niby zmienia się jedna cyferka tu i jedna tam, ale tak naprawdę oznacza to rewolucję. "Marca" określiła to, na co poważył się Sampaoli, jako rekonstrukcję od fundamentów. Incognito dobywają się z szatni zespołu głosy, że przestawianie na nowy system idzie opornie. Jak się odbywa w codziennych szczegółach, nie sposób zobaczyć, bo Sampaoli całkowicie zamknął treningi zespołu. Pierwszy zagrany w nowych schemacie mecz, z Sankt Pauli, zespół wygrał 2:1, ale gra była daleka od ideału. Hiszpańscy dziennikarze wątpią, by testowane ustawienie Argentyńczyk zastosował już w meczu z Realem, bo mogłoby się to skończyć stratą wielu goli. A komentator "Marki" napisał, że nawet jeśli, to: "Czas szybko doradzi Sampaoliemu powrót do 1-4-3-3". Oj, żeby się nie zdziwił! Bielsiści charakteryzują się bowiem tym, że jak coś postanowią, robią to nie oglądając się na ewentualne ryzyko i brną w swoje pomysły nawet gdy wyniki nie sprzyjają. Dobry wynik bowiem jest dla nich zaledwie skutkiem ubocznym dążenia do futbolowej doskonałości.
(...)
Leszek Orłowski
[b]CAŁY TEKST ZNALEŹĆ MOŻNA W NOWYM NUMERZE TYGODNIKA "PIŁKA NOŻNA"
[/b]
ZOBACZ WIDEO Grzegorz Hedwig: Liczyłem na lepszy rezultat (źródło TVP)
{"id":"","title":""}