Przed sobotnim meczem Górnik był w całkiem niezłej sytuacji. Łęczyński zespół miał przed sobą dwa spotkania na własnym stadionie i gdyby zwyciężył w nich, to utrzymałby się w Ekstraklasie bez względu na inne wyniki. Zielono-czarni zmarnowali jednak swoją szansę i bezbramkowo zremisowali z Górnikiem Zabrze. - W naszej sytuacji tylko zwycięstwo przynosi plon. W tym meczu jedna bramka mogła zadecydować o tym, kto zgarnie trzy punkty - zauważa Przemysław Pitry.
Gospodarze po raz kolejny zagrali defensywnie. Swoich szans szukali w kontrach, ale zwykle były one fatalnie wyprowadzane. Mimo wszystko uśmiechnęło się do nich szczęście, gdy Bartosz Kopacz sfaulował w polu karnym Pitrego. Bartosz Śpiączka zmarnował jednak jedenastkę. - Mieliśmy rzut karny i jakby nie było, to jest stuprocentowa sytuacja. Taka jest piłka i na tym szczeblu zdarza się, że się nie strzela. Mamy jeszcze dwa mecze i nic straconego - ocenia 34-letni zawodnik.
Górnik już we wtorek podejmie Podbeskidzie Bielsko-Biała, a na zakończenie sezonu zagra we Wrocławiu ze Śląskiem. Łęcznianie muszą poprawić skuteczność, by uniknąć spadku. - Na pewno będziemy walczyli, bo nic innego nam nie pozostało. Musimy wykorzystać atut własnego boiska i ze spokojniejszą głową patrzeć w przyszłość. Temat Górnika zostaje zamknięty i teraz we wtorek mamy Podbeskidzie - kończy Pitry.
ZOBACZ WIDEO Bojowe nastroje przy Łazienkowskiej przed starciem z Piastem (źródło TVP)
{"id":"","title":""}