Występ przeciwko Słoniom na zakończenie 33. kolejki Ekstraklasy był najsłabszym Wisły, odkąd prowadzi ją Dariusz Wdowczyk. Krakowianie źle rozpoczęli mecz i w pierwszym kwadransie to beniaminek z Niecieczy grał przy Reymonta 22 jak u siebie.
13-krotnym mistrzom Polski udało się przejąć kontrolę nad spotkaniem, ale nie grali tak, jak w poprzednich meczach pod wodzą Wdowczyka, który z dużym spokojem przyglądał się niewłaściwej grze swoich podopiecznych.
- Przeżywałem już w swojej karierze trenerskiej szaleństwa przy linii, ale to niedobrze wpływa na zawodników - tłumaczy trener Wisły i dodaje: - Przekaz zza boiska do piłkarzy czasem dociera, a czasem w ogóle. Różne są metody prowadzenia drużyny, ale ja tak to widzę, że pokrzykiwanie z boku nie ma sensu. Mam używać tuby? No raczej nie. Od tego, by coś skorygować, mamy przerwę.
ZOBACZ WIDEO Sebastian Nowak: To był mój pierwszy strzał głową od kiedy...
{"id":"","title":""}
Opiekun Białej Gwiazdy nie chciał reagować impulsywnie, jak choćby znany z ekspresji trener Atletico Madryt, Diego Simeone, choć przyznaje, że jego zespół od pierwszego gwizdka grał inaczej, niż zaplanował.
- To nie był nasz mecz. Od samego początku graliśmy wolno, brakowało nam trochę pomysłu. Nie realizowaliśmy planu. Podejmowaliśmy na boisku niewłaściwe decyzje. W każdej formacji nie wyglądało to najlepiej. Graliśmy długimi podaniami, wybijaliśmy piłkę - to nie jest nasza gra. Kładę to na karb dyspozycji dnia - mówi Wdowczyk.
Trener Wisły dopuszcza myśl, że po serii świetnych wyników jego piłkarze poczuli się zbyt pewnie: - Wydaje mi się, że nie wszyscy byli mentalnie sfokusowani na tym meczu, choć motywujemy zawodników. Przecież to jeszcze nie koniec sezonu i nie mamy takiej przewagi, by pozwolić sobie na spokojną grę z kimkolwiek.
Oglądałem uważnie to całe "widowisko" i wszystko na to wskazuje że tak miało być!