Z Lechii do reprezentacji Chorwacji? Marko Marić: Od początku kariery taki był mój cel

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Marko Marić wierzy w to, że dzięki grze w Lechii i w kadrze U-21 wkrótce będzie mógł grać w pierwszej reprezentacji Chorwacji. Bramkarz w ostatnim czasie znów powrócił pomiędzy słupki w swoim klubie.

WP SportoweFakty: W poprzednich tygodniach Piotr Nowak stawiał na innych bramkarzy. Jak to na pana podziałało? Marko Marić: Na pewno nie straciłem wiary w swoje możliwości. Taka była decyzja trenera i się do niej podporządkowałem. Ten czas wykorzystałem na ciężkie treningi i wierzyłem w to, że otrzymam miejsce w bramce. Tak się w końcu stało. Czy mimo wszystko dla piłkarza chwila oddechu nie jest potrzebna, by wzbudzić pozytywną agresję? - Możliwe, że niektórzy bramkarze potrzebują takiej przerwy. Ja takich odczuć nie mam i uważam, że mogłem grać regularnie tak jak to było w poprzedniej rundzie. Trener podjął taką decyzję i na pewno miał swój powód. Ja się podporządkowałem, ale nie straciłem ani motywacji, ani chęci do pracy. Wywalczyłem sobie miejsce w pierwszym składzie. Czy pojawiło się rozczarowanie, że grają inni? - W mojej karierze takie rzeczy będą się zdarzały i mam tego absolutną świadomość. Nie znaczy to jednak, że mogę być rozczarowany, czy zły na decyzje trenera. Ciągle byłem z drużyną i trzymałem kciuki za kolegów w bramce, byśmy wygrywali spotkania. Dwa dni przed spotkaniem z Termaliką Bruk-Bet Nieciecza Piotr Nowak mówił, że zagra Vanja Milinković-Savić. Co pan musiał zrobić, by go przekonać? - Nie zrobiłem nic wielkiego.

Marko Marić musiał walczyć o powrót do bramki Lechii
Marko Marić musiał walczyć o powrót do bramki Lechii

Jak się czuliście po ostatnich dwóch remisach, które pogorszyły waszą pozycję w tabeli? - Na pewno żaden z nas nie był szczęśliwy z tego powodu, że zostawiliśmy rywalom cztery punkty. W naszej szatni pojawiło się poczucie rozczarowania z tego względu. Zwycięstwa były za każdym razem na wyciągnięcie ręki. Strzeliliśmy pierwsi bramkę, prowadziliśmy grę i byliśmy lepszą drużyną. Nie udawało się wygrać, ale zostawiamy to za sobą. Przed nami mecze z Legią i z Ruchem, w których musimy sięgnąć po sześć punktów. Takie jest nasze zadanie. Jak wygląda kwestia pańskiej komunikacji z obrońcami? - Na pewno na początku było mi z tym ciężko, jestem jednak w Lechii prawie cały sezon. Z komunikacją nie mam już żadnych problemów i można o to zapytać piłkarzy z defensywy Lechii. Z językiem polskim nie mam problemów w kontekście języka stricte piłkarskiego. Wcześniejsze mecze z Legią Warszawa nie były dla pana udane. Czy zapowiada się wielki rewanż? - Z pewnością chciałbym zagrać jak najlepiej i zrewanżować się Legii. Nie będę jednak sam na boisku. Spotkania wygrywa i przegrywa cała drużyna, a nie tylko bramkarz. Koncentrujemy się nad tym, by przywieźć trzy punkty do Gdańska. Cała reszta schodzi na dalszy plan. [nextpage]Thomas von Heesen mówił, że Legia to polski Bayern Monachium. Czy da się z nią wygrać w Warszawie? - Tak samo jak Bayern nie wygrywa wszystkich meczów w Bundeslidze i nie jest niepokonany, tak i Legia składa się z piłkarzy z krwi i kości. Nie są to nadludzie i z pewnością możemy ich pokonać. Oglądaliśmy ostatni mecz Legii przeciwko Cracovii i to zespół z Krakowa był zespołem lepszym, który stworzył sobie więcej szans. My musimy zagrać podobnie i skupić się na skuteczności oraz wykorzystać okazje, które będziemy mieli. Zorganizowani jesteśmy w stanie wygrać w Warszawie. Czy da się przygotować do strzałów z dystansu Borysiuka i Vranjesa, byłych piłkarzy Lechii? - Oczywiście wiem doskonale jak oni strzelają, ale mam nadzieję że w meczu z nami nie będą mieli okazji sprawdzić swoich sił w strzałach z dystansu i nasze poczynania w defensywie nie pozwolą im znaleźć miejsca. Będziemy chcieli podejść do nich wysoko i sprawić, by nie mieli okazji do strzałów. Jak nie oni, to w Legii jest jeszcze Nemanja Nikolić. Czy jego statystyki robią na panu wrażenie? - Na pewno jest świetnym piłkarzem i cała Ekstraklasa zdaje sobie z tego sprawę. Nie będziemy się go jednak specjalnie obawiali. Może w sobotę będzie miał gorszy dzień i nie trafi do naszej bramki? W naszej drużynie też mamy zawodników o potencjale ofensywnym i postaramy się to wykorzystać. Jest pan po zgrupowaniu reprezentacji. Czy gra w kadrze U-21 daje dużą motywację do dalszej pracy? - Na pewno powołanie do drużyny narodowej było dla mnie wyróżnieniem, podobnie jak dla każdego innego piłkarza, który dostaje szansę w reprezentacji. Nie jestem wyjątkiem i się z tego cieszę. Podczas zgrupowania nie odciąłem się jednak od tego co się dzieje w klubie i koncentrowałem się na meczu z Legią. Nie było tak, że wszystko ponownie było dla mnie młodością.

Marić zagrał w podstawowym składzie reprezentacji Chorwacji do lat 21. Czy wkrótce zadebiutuje w pierwszej kadrze?
Marić zagrał w podstawowym składzie reprezentacji Chorwacji do lat 21. Czy wkrótce zadebiutuje w pierwszej kadrze?

W bałkańskich reprezentacjach często swoją szansę dostają młodzi zawodnicy. Czy dzięki grze w Lechii i w kadrze U-21 widzi pan nadzieję na grę w pierwszej kadrze Chorwacji? - Kiedy rozgrywałem swój pierwszy mecz robiłem to z myślą, by kiedyś znaleźć się w dorosłej reprezentacji i mieć w niej swoje miejsce. Na pewno wszystko jest przede mną. Chcę zrealizować swój cel i poprzez dobrą grę w klubie będę robił wszystko, by tak się stało. Jest pan tylko wypożyczony z Hoffenheim. Co będzie dalej? - Moje wypożyczenie obowiązuje do końca sezonu i skupiam się, by jak najlepiej je wypełnić. Co będzie się działo ze mną później, rozstrzygnie się po czasie. Część rzeczy nie będzie ode mnie zależała. Zobaczę jak będzie wyglądała moja sytuacja. Czy nie obawia się pan, że ze względu na status zawodnika wypożyczonego trenerzy będą mogli chcieć stawiać na innych bramkarzy, którzy są dla klubu inwestycją? - To jest decyzja sztabu szkoleniowego. Miejsce w bramce ma zawsze zawodnik, który prezentuje się najlepiej. Sprawy kontraktowe pozostaną na dalszym planie.

Rozmawiał Michał Gałęzewski

Zobacz wideo: Nowak: Czerczesow od początku wykazywał trenerskie zdolności

{"id":"","title":""}

Źródło: TVP S.A.

Źródło artykułu: