GKS Katowice prowadzenie objął już w 3. minucie, kiedy to po szybkim kontrataku Bartosz Iwan wykorzystał zawahanie Krystiana Rudnickiego i skierował piłkę do siatki rywali. 20 minut później było już 2:0, a gola zdobył Krzysztof Wołkowicz. Tym samym GieKSa zepsuła piłkarskie święto w Kluczborku, które związane było z inauguracją sztucznego oświetlenia.
Kibice zgromadzeni na trybunach obawiali się pogromu, lecz w drugiej części spotkania MKS spisywał się dużo lepiej, szybko zdobył gola i miał okazję do doprowadzenia do wyrównania, lecz w świetnej sytuacji minimalnie spudłował Maciej Kowalczyk.
- Bardzo się cieszymy ze zwycięstwa. Po porażce z Arką Gdynia zdawaliśmy sobie sprawę, że przyjeżdżamy na trudne spotkanie do przeciwnika, który ma w swoich szeregach dużo doświadczonych zawodników. Było to widać w przekroju całego spotkania. Myślę, że jeżeli MKS będzie grał na takim poziomie, to w następnych meczach zdobędzie wiele punktów - powiedział trener GKS-u, Jerzy Brzęczek
Katowiczanie w pierwszej połowie nastawili się na grę z kontry, co przyniosło oczekiwany efekt. W drugiej części musieli uważać na coraz groźniejsze ataki gospodarzy. - W pierwszej połowie byliśmy bardzo skuteczni. Zdobyliśmy bramki po dwóch kontratakach. Wydawało się, że to powinno ustawić całe spotkanie. W drugiej połowie kontrolowaliśmy mecz, ale straciliśmy bramkę i wtedy zaczęło się dużo dziać na boisku - stwierdził Brzęczek.
Obie drużyny miały kilka okazji do zdobycia bramek. Dwie dogodne sytuacje zmarnował Grzegorz Goncerz, którego strzały obronił Rudnicki. - Mieliśmy swoje sytuacje na podwyższenie wyniku, rywale też mogli wyrównać. Mecz do ostatniego gwizdka był bardzo emocjonujący. Pod obiema bramkami dużo się działo. Inauguracja świateł w Kluczborku, patrząc przez pryzmat emocji była bardzo ciekawa. Cieszymy się z tego, że wracamy do Katowic z trzema punktami - przyznał Brzęczek.
Gra z kontry była dużym atutem GKS-u w meczu przeciwko MKS-owi Kluczbork. - Naszym celem jest to, by w grę angażować jak największą liczbę zawodników. W drugiej połowie były takie sytuacje, że wychodziliśmy z kontratakiem, ale brakowało ostatniego podania, jak również skuteczności. Chcieliśmy też prowadzić grę, ale nie zawsze nam to wychodziło, widać było troszeczkę nerwowości - zakończył trener katowickiego klubu.