Podczas rozmów z dziennikarzami piłkarze Korony sprawiali wrażenie, jakby wyjątkowo ciężki kamień spadł im z serca. - Po siedmiu miesiącach kibice w końcu się doczekali zwycięstwa. Tak jak powtarzałem na konferencji przed meczem. Ważne są trzy punkty, ale w końcu chcieliśmy im dać radość. Udało się i to w dobrym stylu - zaznaczy 27-latek.
Łukasz Sierpina chciał zmazać plamę po ostatnim nieudanym występie w Szczecinie i w pełni to mu się udało. Był ruchliwy i na dodatek zdobył bramkę. Nie wszyscy jednak zaliczyli ją pomocnikowi Korony. To po interwencji jednego z obrońców futbolówka zmyliła Marko Maricia i wpadła do siatki. - Nie wiem jak do końca jest z tą bramką. Jedni mówią, że samobójcza, drudzy, że piłka leciała w światło bramki. Mam nadzieję, że będzie ta druga wersja i mi ją uznają. Jeżeli nie, to najważniejsza są trzy punkty. Wiadomo, że indywidualnie byłoby fajnie, ale dla nas najważniejsze było dobro drużyny.
Gracze Lechii dużo miejsca w swoich komentarzach poświęcali fatalnej płycie boiska, na której rozegrano spotkanie. "Sierpik" nie chciał poruszać tej kwestii. - Było ciężko, ale nie ma co mówić o boisku, przeciwniku. Z niższej lokaty wskakujemy wyżej - powiedział.
Długo wyczekiwana radość z wygranej u siebie nie będzie trwała zbyt długo. Przed kielczanami kolejny ważny pojedynek w walce o utrzymanie. - Dwa dni będziemy się cieszyć tym zwycięstwem, a od wtorku zabieramy się już do realizacji planu przed Górnikiem Łęczna. To nie jest nowość, że teraz czekają nas mecze z drużynami, która są bezpośrednio przed nami albo za nami. Musimy się zmobilizować i walczyć o wszystko - zakończył.
Zobacz wideo: Zjazd PZPN wstrząśnie polską piłką?