Mamy wiele ambicji - rozmowa z Bogusławem Baniakiem, trenerem Warty Poznań

Warta Poznań zajmuje czternaste miejsce w tabeli. Obecnie solidnie przygotowuje się do rundy wiosennej, w której czeka ją ciężka walka o utrzymanie w pierwszej lidze. Trener Bogusław Baniak jest zadowolony z pracy, jaką wykonali zawodnicy w trakcie obozu w Świeradowie Zdrój, ale żałuje, że zespół nie został w ogóle wzmocniony. Mimo wszystko wierzy w uniknięcie degradacji.

Michał Jankowski: Jak pan oceni dotychczasowe przygotowania Warty do rundy wiosennej? Jest pan zadowolony z pracy wykonanej przez zawodników?

Bogusław Baniak: Jestem bardzo zadowolony, dzięki Waldkowi Krygerowi i zorganizowaniu obozu w Świeradowie Zdrój. Popracowaliśmy bardzo mocno, bo zawodnicy zdają sobie sprawę, że Warta potrzebuje utrzymania. Cieszę się z wykonanej pracy. Nie rozczarował mnie nawet przegrany mecz 0:3 z Polonią, bo w drugiej połowie wpuściłem juniorów i oni nie potrafili już sprostać tak potężnej drużynie. Oczywiście mogę mieć żal, że nie ma większych wzmocnień czy uzupełnień, a muszę podpierać się juniorami z drużyny Andrzeja Żurawskiego. Zespół potrzebowałby wzmocnień. Mamy jednak takie, a nie inne środki na utrzymanie obecnych zawodników. Wybrałem więc opcję, że nie liczę na nowych piłkarzy, tylko przygotowuje do sezonu tych, których posiadam.

Jakie warunki mieliście w trakcie obozu?

- Były dobre. Osiem dni spędzonych w hotelu u Waldka Krygera dały nam pozytywny efekt. Chłopcy pobiegali w Szklarskiej Porębie i w Świeradowie mogli solidnie przygotować do rozgrywek.

Jak będzie wyglądała dalsza część przygotowań?

- I tutaj mam znowu problem. W Poznaniu są sztuczne płyty i dyrektor Śmiglak robi wszystko, abyśmy mieli gdzie trenować. Myślę, że będą to zajęcia z piłkami o trochę innym natężeniu. Będziemy trenować raz dziennie na Cytadeli lub Śródce.

Planujecie sprowadzić na testy zawodników, których za niewielkie pieniądze moglibyście pozyskać?

- Pytanie jest bardziej do prezesa Urbaniaka i dyrektora Śmiglaka. Powiedzieli mi jasno, że nie mogę na nikogo liczyć, oprócz tych zawodników, których mam.

Na obóz pojechało kilku juniorów. Jak pan oceni ich umiejętności i czy mają szansę na grę w pierwszej drużynie już wiosną?

- Uważam, że bardzo fajnie popracowali. Nie chciałbym wymieniać nazwisk, bo mógłbym zrobić im krzywdę. Z tych czterech juniorów, którzy byli z nami na obozie, najbardziej cały czas liczę na Damiana Pawlaka.

Cieszyć może również forma Marcina Klatta, który w ostatnim czasie poczynił znaczne postępy.

- Marcin zainwestował w siebie i zrobił to kapitalnie. On prawie cały czas trenuje. Ma zajęcia ze swoim indywidualnym trenerem i ja mu nie zamierzam przeszkadzać w dobrym przygotowaniu do rundy. Jestem z tym trenerem w stałym kontakcie. Jest to coś ciekawego w polskiej piłce, że zawodnik sam inwestuje w siebie.

Jak pan oceni szanse Warty na utrzymanie w lidze?

- Jest to bardzo ciężkie pytanie. Gdybym był życiowym pesymistą, to był powiedział, że są iluzoryczne. Proszę spojrzeć jaka jest sytuacja naszego klubu, a jak inne zespoły przygotowują się do rozgrywek. We mnie i zawodnikach jest jednak tyle ambicji, że nie patrzymy na to, co nam zagwarantowano w okresie przygotowawczym. Sezon pokaże, że potrafimy bić się o utrzymanie pierwszej ligi w Poznaniu.

Niedawno na testach przebywał Mariusz Szyszka z Lecha. Czy to oznacza, że stosunki z Kolejorzem uległy poprawie i wkrótce w Warcie będziemy mogli zobaczyć jakiś zawodników Lecha?

- Stosunki z Lechem zostały ochłodzone, dzięki bardzo poważnemu potraktowaniu sytuacji przez Franciszka Smudę i mnie. W Warcie jednak nie ma żadnego zawodnika nawet z Młodej Ekstraklasy, więc nie jest to mój temat do komentowania.

Liczy pan jeszcze na jakąś pomoc ze strony miasta czy raczej nadzieja umarła?

- Przyjechałem do Warty pełen optymizmu. Teraz liczę tylko, że miasto pomoże nam w lutym, jeśli chodzi o treningi na sztucznych nawierzchniach.

Źródło artykułu: