Górnik Zabrze mecz z Wisłą Kraków rozpoczął z dużym animuszem. Tuż po pierwszym gwizdku zabrzanie wykonywali pierwszy stały fragment gry. Jednak po dośrodkowaniu z rzutu rożnego krakowianie wyszli z zabójczą kontrą i w 2. minucie po golu Pawła Brożka objęli prowadzenie.
Obie drużyny w pierwszej części gry stworzyły kilka groźnych sytuacji, ale brakowało im skuteczności. - Chcieliśmy zdobyć trzy punkty, ale zdobyliśmy tylko jeden. Niestety straciliśmy bramkę w 2. minucie, tak jak w meczu z Koroną Kielce. W 1. minucie my mieliśmy piłkę w polu karnym rywali, mieliśmy rzut rożny, ale nasz błąd przy pressingu spowodował, że w środkowej strefie były zbyt duże odległości. Znowu gonimy wynik i to jest nasze fatum, które nas prześladuje - przyznał Leszek Ojrzyński.
Po zdobyciu gola Wisła skupiła się na grze z kontry. Z kolei Górnik częściej był przy piłce, ale długo miał problemy, by stworzyć zagrożenie pod bramką rywali. - Musi być większa koncentracja, komunikacja, a niestety tego zabrakło. Straciliśmy bramkę w podobny sposób jak z Podbeskidziem. Walczyliśmy dalej, bo w pierwszej połowie mieliśmy dwie bardzo dobre sytuacje. Wisła czekała już tylko na kontry, a mają bardzo dobrych zawodników i mogli podwyższyć rezultat spotkania - ocenił Ojrzyński.
Zdecydowanie najlepszym fragmentem meczu w wykonaniu Górnika Zabrze był początek drugiej części gry. Jednak z biegiem czasu Ślązacy spuścili z tonu. - Na drugą połowę wyszliśmy z nastawieniem, by jak najszybciej zdobyć bramkę i ta sztuka nam się udała po stałym fragmencie. Mieliśmy wyśmienitą okazję na 2:1, ale Cierzniak obronił. W ostatnich 15 minutach zeszło z nas powietrze i tak na dobrą sprawę Wisła miała swoje okazje, lecz mecz zakończył się remisem. To nie poprawia naszej sytuacji - stwierdził Ojrzyński.
Górnik Zabrze po szesnastu meczach zajmuje ostatnią pozycję w tabeli Ekstraklasy. 14-krotni mistrzowie Polski mają na swoim koncie zaledwie 10 punktów. Najbliższym rywalem Ślązaków będzie Górnik Łęczna.