GKS Katowice w poprzednich siedmiu spotkaniach wygrał cztery razy, a trzy pozostałe pojedynki zakończyły się remisami. Zespół ze Śląska awansował z piętnastej pozycji na siódmą, a w Katowicach odżyły nadzieje, że GieKSa będzie w stanie powalczyć o awans do Ekstraklasy. Serię katowiczan zakończyła w 17. kolejce Wisła Płock.
W tym czasie GKS pokonał Drutex-Bytovię Bytów, Chojniczankę Chojnice, Dolcan Ząbki i Zawiszę Bydgoszcz, a zremisował z Rozwojem Katowice, Chrobrym Głogów i Stomilem Olsztyn. Porażka z Wisłą była dla Ślązaków siódmą w obecnych rozgrywkach. - Może zabrzmi to banalnie, ale taki mecz w końcu musiał kiedyś nadejść. Nie ma co się załamywać, tylko grać dalej - przyznał Łukasz Pielorz.
Pierwszą bramkę GKS stracił w 36. minucie, a jego autorem był Damian Piotrowski, który również w 53. minucie wpisał się na listę strzelców. - Wisła na pewno była w piątkowym meczu zespołem dojrzalszym, lepszym i zasłużenie wygrała. Pierwsza bramka, która wpadła w przypadkowy sposób, w mojej opinii ustawiła ten mecz, ale nie ukrywam, że to było najsłabsze spotkanie w naszym wykonaniu od ośmiu kolejek - stwierdził Pielorz.
GieKSa do końca spotkania starała się odwrócić losy spotkania, ale ostatecznie katowiczanie nie zdobyli żadnej bramki. - Myślę, że zamieszanie pod bramką Wisły było szczególnie po stałych fragmentach gry. Piłka mijała nieznacznie słupki, ale nie udało się strzelić bramki i wywieźć chociaż jednego punktu z tego trudnego terenu. Gratulacje dla płocczan, a my będziemy pracować nad tym, żeby nie popełnić tych samych błędów - zadeklarował Pielorz.