Marcin Kamiński: Drużyna rośnie, widać to w każdym meczu

Newspix / WOJCIECH KLEPKA / CYFRASPORT
Newspix / WOJCIECH KLEPKA / CYFRASPORT

W meczu z Górnikiem Łęczna Lech nie olśnił grą, ale Marcin Kamiński podkreśla, że przy dobrym wyniku inne okoliczności schodzą na dalszy plan. W ekipie mistrza Polski widać też wreszcie optymizm.

WP SportoweFakty: Największy pozytyw dla Lecha z meczu z Górnikiem Łęczna, to chyba wynik. Gra przez bardzo długi okres wyglądała słabo i nie panowaliście nad boiskowymi wydarzeniami...

Marcin Kamiński: Zgadza się, to dotyczy zwłaszcza pierwszej połowy. Górnik wyprowadzał wtedy bardzo groźne kontry. Byliśmy na nie wyczuleni, mimo to nie potrafiliśmy się właściwie ustawić. To martwi, ale cieszy na pewno zwycięstwo, ono było w niedzielę najważniejsze.

W waszej sytuacji lepiej brzydko wygrać niż poprawić grę, a znów nie sięgnąć po pełną pulę.

- Dokładnie. Wolę takie mało przekonująco zwycięstwo niż jakikolwiek dobry występ, po którym nie mielibyśmy trzech punktów. Szkoda natomiast straconej bramki. W momencie gdy prowadziliśmy 3:0 i graliśmy w przewadze, to było kompletnie niepotrzebne. Ten gol padł w dodatku po kontrataku.

Górnik zadziwiająco łatwo zdominował środek pola. Nikt się raczej tego nie spodziewał. Skąd taki obraz gry? Czuliście jeszcze zmęczenie po pojedynku z Fiorentiną?

- Tak nie możemy tego tłumaczyć. Mamy przecież bardzo dużą rotację. Po to dostają szansę wszyscy, żeby nie było tego rodzaju usprawiedliwień. Wielu z nas nie gra co trzy dni.

Nie przeraża cię trochę fakt, że wygraliście, a mimo to wasza strata do pierwszej ósemki nie zmniejszyła się ani trochę? To nadal osiem punktów.

- Trudno, my w pierwszej kolejności musimy być skupieni na wygrywaniu meczów. Tylko wtedy będziemy mogli myśleć o wejściu do grupy mistrzowskiej. Na razie jest ciężko, ale trzeba zwyciężać. Niedługo się przekonamy na ile uda nam się zniwelować stratę jeszcze w tym roku.

Przed wami przerwa reprezentacyjna, ale trener Urban już obawia się co będzie po niej. Poradzicie sobie z trudami sezonu? Będzie jeszcze trochę grania, bo runda potrwa do połowy grudnia.

- Nie boję się zmęczenia. Myślę, że nasze przygotowanie fizyczne wciąż będzie dobre, zresztą aż tak wielu zawodników nie wyjedzie na zgrupowania, a to też może mieć spore znaczenie.

Jaka jest dziś forma psychiczna Lecha? Dwa zwycięstwa i dwa remisy w lidze jeszcze nie rzucają na kolana, ale to i tak wielki progres w porównaniu do początku sezonu.

- Wszystko idzie w górę i sądzę, że to widać. Każde kolejne spotkanie nam pomaga, zaczęliśmy punktować, zdecydowanie poprawiła się też gra. Drużyna rośnie.

Nadal jednak możecie przeżyć szok jeśli spojrzycie w tabelę. Wciąż jesteście w strefie spadkowej...

- Nie jest to może przesadnie dołujące, ale na pewno wygląda źle. Nikt nie chciałby się znajdować w takim miejscu, nikomu to się nie podoba, ale sami się w te kłopoty wpędziliśmy i teraz musimy z nich wyjść.

Wydaje się, że rotując składem trener Urban podejmuje spore ryzyko. Trudno jednak stwierdzić, by te wszystkie roszady w jakikolwiek sposób dezorganizowały waszą grę.

- Przechodzimy przez nie płynnie, a dowód widać w meczach. Zdarzało się, że na przestrzeni dwóch spotkań dochodziło np. do ośmiu zmian w składzie, a mimo to radziliśmy sobie. To jest bardzo fajne, każdy jest gotów do natychmiastowego wejścia nawet jeśli wcześniej nie było go w osiemnastce. Nigdy nie wiadomo, kiedy kto będzie potrzebny, ale uważam, że to pomaga zespołowi, bo zwiększa mobilizację.

Nad tą gotowością trzeba pracować na treningach, czy przychodzi ona naturalnie?

- Myślę, że naturalnie. Po prostu każdy zawodnik czuje, że dostanie swoją szansę i tylko od niego zależy jak ją wykorzysta. Rotacja jest duża, ale jeśli ktoś pokaże się z dobrej strony, to zazwyczaj nie siada potem na ławce, a wychodzi w pierwszym składzie po raz kolejny.

Gdy wyniki są dobre, to i z przystosowaniem do zmian jest łatwiej.

- Pewnie, że tak. To wszystko dzieje się w naszych głowach. Jeśli widzimy, że rotacja nie zaburza naszej gry, to ze spokojem możemy się jej trzymać.

Rozmawiał Szymon Mierzyński

Źródło artykułu: