W sobotnie popołudnie na stadionie przy ulicy Sportowej doszło do niespodzianki. Rozwój Katowice pokonał spadkowicza z Ekstraklasy - PGE GKS Bełchatów. - To był nasz 16. mecz ligowy, do tego rozegraliśmy dwa mecze w Pucharze Polski. To było drugie spotkanie, po którym możemy powiedzieć, że podarowaliśmy przeciwnikom bramki. Przy pierwszej nikt nie przewidział tego, że obrońca się przewróci. Przy drugiej osoba odpowiedzialna za krycie przeciwnika, była zupełnie gdzie indziej na boisku niż powinna. Przypomniała nam się sytuacja ze starcia Wigrami Suwałki, tam też tak było - przyznał Rafał Ulatowski.
Szkoleniowiec docenił rywali. - Nie przegraliśmy z przypadkowym zespołem, wiedzieliśmy, że to trudny rywal, że mają np. Tomka Wróbla. Gratuluję trenerowi dobrej pracy i sukcesu. Nam pozostaje poprawić się i wygrać w Bytowie. Druga połowa ożywiła nas, nie stworzyliśmy jednak zbyt wielu sytuacji, bramkarz dobrze bronił. Nie popełniliśmy indywidualnych błędów, ale nie pozwoliliśmy Rozwojowi na dobicie kolejnej bramki - podsumował.
Trener zapewnił, że za wynik wszyscy ponoszą odpowiedzialność. - To drugi taki mecz w sezonie, kiedy mogę ganić piłkarzy. Nie ma co wylewać wiadra pomyj, w szatni przegrywamy wszyscy razem - dodał.
- To był nasz ostatni mecz w tej rundzie u siebie, pożegnanie dwóch ważnych dla zespołu ludzi. Nie udało się zrobić prezentu, ucieszyć kibiców, wlać nadzieję na święta, że będziemy blisko tego miejsca, o którym wszyscy marzymy. Miejmy nadzieję, że trzy mecze wyjazdowe wzbogacą nasz dorobek - zakończył Ulatowski.