W meczu kończącym 11. kolejkę Ekstraklasy Cracovia rzuciła się na Kolejorza od pierwszego gwizdka i już po 39 sekundach prowadziła 1:0, a po trzech minutach wygrywała z mistrzem Polski 2:0.
- Ciężko wytłumaczyć to, co się stało. Nie wiadomo, co się z nami dzieje. Wychodzimy na boisko, jakbyśmy mieli spętane nogi. Strata dwóch bramek w trzy minuty nie zdarza się w gierce na treningu... - rozkłada ręce Pawłowski.
Mistrz Polski po 11 kolejkach ma na koncie tylko pięć punktów i zamyka ligową tabelę. Kolejorz nie wygrał w lidze od spotkania 2. serii z Lechią Gdańsk, a w sześciu ostatnich meczach poniósł pięć porażek! Lechici jak jeden mąż powtarzają, że nie mają pomysłu na wyjście z kryzysu.
- Była już jedna przerwa na kadrę i wszyscy byliśmy optymistycznie nastawieni, a nic wielkiego potem nie ugraliśmy. Nie wiem, po prostu nie wiem, co musimy zrobić - mówi Pawłowski.
29-latek miał nie wystąpić przeciwko Cracovii z powodu stanu zapalnego ścięgna Achillesa, ale mimo to zagrał przy Kałuży 1 i był najlepszym zawodnikiem Lecha.
- Potrzebuję teraz tygodnia przerwy, żeby stan zapalny zniknął. Do meczów przygotowuję się indywidualnie. Robimy wszystko, żebym mógł grać, ale jak widać, efekty nie były dobre - kręci głową były reprezentant Polski.