26-letni Kamil Cholerzyński jeszcze w poprzednim sezonie grał w GKS-ie Katowice, lecz w trakcie letniego okienka transferowego przeniósł się do Rozwoju Katowice. W piątek doszło do drugiego w tym sezonie meczu pomiędzy tymi zespołami. W pierwszym, rozegranym w ramach Pucharu Polski, GKS wygrał 2:0. Z kolei w spotkaniu ligowym padł remis 2:2. Wynik ten bardziej satysfakcjonował skazany na pożarcie Rozwój.
Cholerzyński po zakończeniu meczu miał mieszane uczucia. - Cieszymy się z tego punktu, bo porównując potencjał jakim dysponujemy, to znamy swoje miejsce w szeregu, wiemy jakim jesteśmy klubem w Katowicach. Tym bardziej cieszymy się. Mi osobiście jest przykro, bo wiem w jakiej sytuacji jest GKS i jak im punkty są potrzebne - powiedział gracz Rozwoju.
Starcie z klubem ze Zgody miało być dla GieKSy szansą na przełamanie. Od początku spotkania GKS miał przewagę i kwestią czasu było zdobycie przez gospodarzy pierwszego gola. Tego w 18. minucie zdobył Bartosz Iwan. Goście zdołali jednak wyrównać, a w drugiej części gry mieli okazje, by z Bukowej wyjechać z trzema punktami na koncie. - Przed meczem mówiłem, że spotkanie z Rozwojem był dla nich pułapką. Na przełamanie byłby dla GKS-u dobry mecz z kimś z czuba tabeli - przyznał Cholerzyński.
Po remisie z Rozwojem fanom GieKSy zabrakło cierpliwości i część z nich po zakończeniu pojedynku udało się pod szatnie, by odbyć "rozmowę motywacyjną". - Jestem rozdarty, bo mam tutaj dużo kumpli i wiem jak się czują. Bardzo im współczuję, bo na pewno będzie nerwowo. Bardzo im kibicuję i mocno trzymam kciuki, tak samo i za nasz zespół. Myślę, że my, jak i oni zaczniemy punktować, złapiemy serię i wywindujemy się w górę tabeli. Zarówno GKS, jak i Rozwój na to zasługują - ocenił Cholerzyński.