Marcin Pietrowski: Remisy u siebie nas nie interesują

Niebiesko-czerwoni z całych sił walczyli, aby pokonać u siebie Lechię Gdańsk i sztuka ta im się udała. Dzięki ograniu gdańszczan Piastunki pozostają jedyną drużyną, która ma na swoim koncie komplet zwycięstw przed własną publicznością.

Pomocnik gliwiczan pierwszy raz w swojej karierze wystąpił przeciwko Lechii Gdańsk. - Był to dla mnie szczególny mecz, więc cieszę się, że wygraliśmy. Sentymentów nie było, bo od trzech miesięcy jestem zawodnikiem Piasta, ale Lechii po cichu kibicuję. W tym spotkaniu najważniejsze były jednak trzy punkty, które zdobyliśmy - skomentował Marcin Pietrowski, wychowanek gdańszczan grający dla Piasta Gliwice.

Gospodarze zwyciężyli 2:1, ale na boisku zostawili mnóstwo zdrowia. - Lechia to bardzo dobra drużyna i przeciwko nam była naprawdę dobrze zorganizowana. Można nawet powiedzieć, że jest to zespół, który najlepiej operował piłką ze wszystkich rywali, z którymi się mierzyliśmy. Za operowanie futbolówką punktów się jednak nie zdobywa, a to my byliśmy skuteczniejsi i możemy cieszyć się z wygranej - stwierdził pomocnik.

W odczuciu gracza Piastunek momentem zwrotnym było trafienie Martina Nespora z 44. minuty. - Całe szczęście, że doprowadziliśmy do remisu tuż przed przerwą. W drugiej połowie poszliśmy za ciosem i chcieliśmy strzelić kolejną bramkę, bo zależało nam na zwycięstwie. Remisy u siebie nas nie interesują, a pomimo tego, że w końcówce graliśmy w osłabieniu, to dowieźliśmy zwycięstwo - cieszył się 27-latek.

Czeski napastnik najpierw trafił na 1:1, by na kilkanaście minut przed końcem meczu zobaczyć drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartkę. - Troszeczkę niefrasobliwości ze strony "Neszpiego", który wprowadził do całej drużyny nieco nerwowości w końcówce. Na szczęście ta kartka nie zmieniła ostatecznego rezultatu - spuentował Pietrowski.
[event_poll=52793]

Źródło artykułu: