Obrońca, który wrócił przed sezonem do Polski, trafił do bramki Piasta Gliwice z połowy boiska. Piękny lob wpadł za kołnierz Jakuba Szmatuły, a na tablicy wyników zrobiło się 3:1. Stało się pewne, że Pogoń Szczecin poskromiła lidera. - To było trafienie jak w Lidze Mistrzów, naprawdę super. Po takim golu mógłby sprawdzić się w Turbokozaku - był pod wrażeniem Marcin Pietrowski z Piasta.
Pietrowski przyznał, że widowisko mogło podobać się kibicom. - Dużo działo się pod obiema bramkami, ale nie będę miło wspominać meczu, w którym straciliśmy trzy gole. To oznacza, że nasza organizacja gry nie była zbyt dobra i stworzyliśmy za mało sytuacji strzeleckich, by zdobyć wystarczającą do zwycięstwa liczbę goli - dodał obrońca.
Spotkanie dobrze ułożyło się zawodnikom z Gliwic. Pierwsi zdobyli gola po ładnej akcji i strzale Sasy Ziveca w 7. minucie. Długo wydawało się, że w pełni kontrolują sytuację. - Przez 30 minut nikt nie spodziewał się, że mecz zakończy się naszą porażką 1:3. Powinniśmy zdobyć drugiego gola albo przynajmniej dowieźć skromne prowadzenie do przerwy. Gdyby tak się stało, to kto wie jak by się wszystko potoczyło. Tymczasem dostaliśmy bramkę do szatni, która pozwoliła gospodarzom odrodzić się.
- Po przerwie postawiliśmy wszystko na jedną kartę. Nie chcieliśmy cofnąć się i murować bramki, a wygrać. Nie zależało nam ani trochę na remisie. Pogoń wykorzystała nasze błędy, my nie wykorzystaliśmy swoich szans i porażka stała się faktem - ubolewał podstawowy zawodnik Piasta Gliwice.
Przegrana nie sprawiła, że gliwiczanie spadli z pozycji lidera, ale ich przewaga nad grupą pościgową nieco stopniała. W tabeli Ekstraklasy za plecy Piasta wskoczyła Pogoń Szczecin. - I jest mocnym konkurentem w walce o ósemkę. Pokazała nam na boisku, że jest dobrym zespołem, ale także my udowodniliśmy, że nie chcemy grać defensywnie i nasz dorobek punktowy nie jest przypadkiem. Nadal trwa początkowa faza sezonu. Jeszcze wiele wydarzy się w Ekstraklasie, a drużyny w tabeli będą się tasować.
[event_poll=52783]