Stal Stalowa Wola w ostatniej kolejce II ligi w derbowym pojedynku zremisowała 1:1 z Siarką Tarnobrzeg. - Idealnie się zaczyna druga połowa, strzelamy bramkę, później nie wiem co się dzieje. Mieliśmy chwilami problem z wymienieniem piłki. Nie wiem co siedzi w naszych głowach, że jak prowadzimy, to się cofamy i myślimy, że dowieziemy. Tak naprawdę chwilami to wyglądało, jakbyśmy czekali na bramkę. W takim meczu jak z Siarką trzeba pokazać charakter. Mieliśmy 1:0, powinniśmy dobić na 2:0 i teraz świętować. A tak to, nie oszukujmy się, z tego punktu nie jesteśmy zadowoleni. Jesteśmy wręcz załamani, bo chcieliśmy wygrać. Dla nas, dla kibiców - mówił po ostatnim gwizdku sędziego Damian Łanucha.
[ad=rectangle]
Zielono-czarni do tego meczu przystąpili kilka dni po tym, jak po rzutach karnych wyeliminowali z rozgrywek Pucharu Polski Piasta Gliwice. - Na pewno 120 minut w nogach zostało, ale to nie jest żadne usprawiedliwienie. My jesteśmy po to, żeby wyjść i przez 90 minut dawać z siebie wszystko. Chwilami wiadomo, może tej świeżości zabrakło, ale nie ma się czym tłumaczyć - zaznaczył pomocnik Stalówki.
Sama niedzielna potyczka nie była porywającym widowiskiem. - Moim zdaniem mecze derbowe szczególnie z Siarka są przede wszystkim takie, że są brzydkie. Jestem tu już prawie czwarty rok i chyba nie było ładnego spotkania. Chyba tylko ten, co wygraliśmy 2:1 w Tarnobrzegu, to był przyzwoity mecz. Tak to każdy mecz z Siarką jest brzydki, ten teraz też. Szkoda, że nie dowieźliśmy 1:0 - żałował piłkarz.
Do spotkania z Siarką Stal przystąpiła osłabiona brakiem choćby Radosława Mikołajczaka. - Mamy kadrę jaką mamy. Ktoś wypada, ktoś wchodzi. Kto wychodzi na boisko ma zapieprzać i dawać z siebie wszystko - podkreślił Łanucha. Zielono-czarni gola stracili w 81. minucie, kiedy to piłkę w bramce Tomasza Wietechy umieścił Marcin Stefanik. - To nie jest pierwsza bramka, którą tracimy po stałym fragmencie. Nasza, jak i trenera rola w tym, żeby ten fragment poprawić - podsumował Damian Łanucha.