Łukasz Zwoliński opuści Ekstraklasę? "Wszyscy mnie już spakowali"

Newspix / KRZYSZTOF CICHOMSKI
Newspix / KRZYSZTOF CICHOMSKI

Po ostatnich spekulacjach transferowych napastnik Pogoni musiał wyłączyć telefon. - Wszyscy mnie już spakowali, a mi w Szczecinie nie jest źle - zaznaczył "Zwolak".

Łukasz Zwoliński to młody, dobry w walce fizycznej i waleczny napastnik. W rozpoczętym sezonie miał zastąpić Marcina Robaka w klubie, którego jest wychowankiem - Pogoni Szczecin. Może się jednak okazać, że nie będzie zweryfikowany w Ekstraklasie i jeszcze przed zamknięciem okienka transferowego skusi się na transfer do Turcji. Zainteresowanie klubów zwiększyło się po trzech golach "Zwolaka" w trzech spotkaniach otwierających sezon.
[ad=rectangle]
- Wszyscy mnie już spakowali i wysłali do Turcji, a mi w Szczecinie nie jest źle. Codziennie czytam, że już opuściłem Pogoń, a tak naprawdę nic jeszcze nie wiadomo - skomentował napastnik. Wiadomo także, że do klubu nie wpłynęła jeszcze żadna oficjalna oferta.

W sobotę Zwoliński jak co tydzień zameldował się w jedenastce Pogoni. Przygotować się do pojedynku z Górnikiem Łęczna nie było łatwo. Musiał nawet wyłączyć telefon. - Potrzebowałem trochę spokoju, żeby skupić się na meczu. Pewnie niektórzy obrazili się, że nie odbierałem. Trudno wyjść skoncentrowanym na boisko kiedy przez kilka dni słyszy się, że zaraz opuścisz zespół. Nie zawracam sobie głowy transferem, śpię spokojnie i już myślę o meczu pucharowym z Jagiellonią.

Łukasz Zwoliński nie wpisał się tym razem na listę strzelców
Łukasz Zwoliński nie wpisał się tym razem na listę strzelców

Nie wiadomo, czy ze względu na zamieszanie, czy dobre usposobienie stoperów Górnika Łęczna - Zwoliński zagrał najgorszy mecz w sezonie. Nie włączał się w rozegranie, na długi czas znikał z radaru, a kiedy już doszedł do sytuacji podbramkowych - pudłował. W drugiej połowie huknął w słupek.

- Słupki mnie chyba prześladują. Szkoda, że nie wpadło, bo punkty znowu nam uciekają przez palce. Pokazaliśmy, że jesteśmy zespołem lepszym od Górnika i powinniśmy wygrać. Mam nadzieję, że życie nam odda te punkty. Mamy teraz maraton, więc trzeba zapomnieć i zająć się następnym meczem - stwierdził Zwoliński.

Widowisko w Szczecinie zasłużyło na miano sjesty. Było tak bezbarwne, że za miesiąc kibice będą pamiętać tylko wynik i jedno zdarzenie - bezczelne zagranie ręką Takuyi Murayamy, po którym sędzia uznał gola Japończyka. Dopiero konsultacje Mariusza Złotka z arbitrem technicznym pozwoliły uniknąć kompromitacji i zmienić decyzję.

- Nie mamy wątpliwości, że ręka była. Sędzia jednak uznał gola i powinien utrzymać swoją decyzję w mocy. To jest właśnie piękno piłki, że jest całkowicie nieprzewidywalna i czasem zdarzają się takie sytuacje, które ciężko zinterpretować. Jestem przeciwny powtórkom, bo one zabijają magię tego sportu - skomentował.

Źródło artykułu: