Wojciech Stawowy: Taki mecz po blamażu był nam bardzo potrzebny

Po niespodziewanej wygranej Widzewa z Termalicą Bruk-Bet w Byczynie, zadowolony trener Wojciech Stawowy pogratulował swoim piłkarzom zwycięstwa oraz gry, która dała łodzianom ważne trzy punkty.

To pierwsza wygrana Widzewa w roli gospodarza w tym sezonie. Mało tego, łodzianie w sobotę po raz pierwszy u siebie w sezonie... objęli również prowadzenie. Autorem bramki na 1:0 w 35. minucie był Szymon Zgarda, a na 2:0 podwyższył w drugiej połowie Mariusz Rybicki. - Przede wszystkim chcę pogratulować mojej drużynie zwycięstwa i dobrego meczu. Po tym blamażu z Miedzią taki mecz był nam bardzo potrzebny, żeby się zrehabilitować. On wprawdzie niczego nie przesądza i nie załatwia, ale po takim meczu w Legnicy takie spotkanie jak dziś było potrzebne. Moi piłkarze zasłużenie wygrali i dlatego im gratuluję - rozpoczął swoją wypowiedź na pomeczowej konferencji prasowej trener Widzewa, Wojciech Stawowy.

[ad=rectangle]

Mimo wspomnianej w komentarzu sromotnej porażki 1:6 w poprzedniej kolejce, widzewiacy zdołali się podnieść i zdobyli punkty, które podtrzymują wśród kibiców łódzkiej drużyny na nadzieję na szczęśliwy koniec sezonu - utrzymanie w I lidze. - Cały czas jesteśmy ze sobą razem i mamy wspólny cel do osiągnięcia. Nie tracimy wiary, że jesteśmy w stanie go osiągnąć. Po porażkach się nie załamujemy, ale po zwycięstwach też nie chodzimy z głową w chmurach. Ostatnia porażka to był wstyd dla Łodzi, dla Widzewa. Graliśmy dzisiaj z kibicami i dla kibiców. Chcemy, żeby dalej nas wspierali i w nas wierzyli. Dzisiejszy mecz nic nam jednak nie da, jeśli nie będzie kontynuacji dzisiejszego występu w następnych kolejkach - stwierdził szkoleniowiec czerwono-biało-czerwonych.

Wciąż jednak są elementy, nad którymi trener Stawowy musi popracować wraz ze swoimi piłkarzami. Mowa o nerwowych końcówkach, w których łodzianie tracą bramki. Na szczęście dla sobotnich gospodarzy, gol na 2:1 Dawida Sołdeckiego z rzutu karnego w 83. minucie nie zmienił efektu końcowego spotkania i to Widzew mógł cieszyć się po ostatnim gwizdku sędziego. - Mam taką propozycję, żebyśmy tracili gole w końcówkach, ale żebyśmy też wygrywali. Nie ma znaczenia, czy zwyciężamy tracąc bramkę, czy nie. Nic się nie rodzi od razu. Na wszystko trzeba troszeczkę cierpliwości - odpowiedział na krytykę Stawowy. - Ta drużyna pracuje i ma dużo braków, jak chociażby straty goli w końcówkach i niepotrzebne nerwówki, tak jak to miało miejsce dzisiaj z rzutem karnym. Jak się jednak przeanalizuje decyzję sędziego, to wówczas będzie można wysnuć jakiś poważny wniosek. Muszę sprawdzić, czy karny rzeczywiście był, bo czasem z powodu takich decyzji drużyna cierpi - kontynuował.

Innym mankamentem wspomnianym na pomeczowej konferencji prasowej były niewykorzystane sytuacje, które powinny były już wcześniej przesądzić o wyniku spotkania. Łodzianie seryjnie marnowali stuprocentowe szanse z kontr, co mogło się zemścić w ostatnich minutach meczu. - W pełni zgadzam się z tym, że wyprowadziliśmy kontry które powinniśmy byli skończyć. Jak mamy takie sytuacje, to muszą z tego wpadać gole, bo nie ma potem nerwowości. Ale to są też tylko ludzie i mylą się w takich sytuacjach. Powinniśmy jednak cieszyć się z tego zwycięstwa. Musi przyjść jednak, jak już mówiłem, seria, żeby stwierdzić, że dzieje się coś pozytywnego. W Legnicy za szybko pomyśleliśmy, że szybko funkcjonujemy i dostaliśmy zimny prysznic. Taka lekcja może procentować w następnych spotkaniach - zakończył trener Widzewa.

Źródło artykułu: