Jakub Kosecki - koncepcja się wyczerpała

28 listopada 2012 roku Jakub Kosecki poprowadził Legię w Poznaniu do zwycięstwa nad Lechem 3:1. To był sezon, w którym młody skrzydłowy był liderem drużyny zmierzającej po mistrzostwo Polski.

Teraz piłkarz nie ma miejsca w pierwszym składzie, a latem być może będzie zmuszony do odejścia.

W 10. minucie kibice z Poznania rozwinęli wielką flagę obrażającą Legię. Na płótnie namalowana była prostytutka ubrana w barwy klubu z Warszawy, a cała trybuna śpiewała: "Ona tu jest i tańczy dla mnie". Kiedy po kilku minutach flaga została zwinięta, na telebimie widać było wynik, jak z koszmaru: 0:2. Pierwszego gola strzelił Kosecki, tego dnia był nie do zatrzymania. Młodemu skrzydłowemu Legii mecze z Lechem wychodziły niemal zawsze. W rewanżu w Warszawie, który Lech przegrał 0:1 nerwowo nie wytrzymał obrońca z Poznania Keeba Ceesay, który schodząc z boiska sfrustrowany powiedział do Koseckiego: - W następnym meczu połamię ci nogi.
[ad=rectangle]
To był ulubiony piłkarz Jana Urbana, to właśnie za kadencji tego trenera, zrobił w Legii największy postęp.

- Jemu zawdzięczam najwięcej. Potrafił mi zaufać i wydobyć to, co najlepsze. Wiedziałem, że jeśli zagram słabszy mecz, to w kolejnym i tak wyjdę w pierwszym składzie. Dzięki temu nabrałem luzu i pewności siebie w grze - mówił Kosecki w rozmowie z portalem Legia.Net.

Nazywał Urbana drugim ojcem. Dzięki wspólnej pracy piłkarz trafił nawet do reprezentacji Polski, prowadzonej przez Waldemara Fornalika. Kilka razy opuszczał zgrupowanie przez urazy, w końcu jednak wystąpił w pięciu meczach, a w wygranym 5:0 spotkaniu z San Marino na Stadionie Narodowym w Warszawie, strzelił gola. Szedł w górę, a właściwie leciał. Pisano, że wreszcie dojrzał, także poza boiskiem i że wkrótce w Legii zrobi się dla niego za ciasno.

Podczas gry był szybki i nieprzewidywalny, wreszcie przestał się przejmować swoim niskim wzrostem i nie unikał starć z silniejszymi przeciwnikami. Trenerzy widzieli w jego grze chaos, ale uważali, że to chaos twórczy, z którego dla drużyny może wynikać wiele dobrego. Poza boiskiem trochę śmieszył. Koledzy żartowali, że ubiera się w "Smyku", albo w "Zara Kids", na przedramieniu wytatuował sobie własne nazwisko - szatnia żartowała, że to dlatego, by mieć ściągę, kiedy zapomni. Tatuaż na klatce piersiowej - "Per aspera ad astra", czyli "przez ciernie do gwiazd" miał ponoć nawiązywać do tego, że poprzez słynnego ojca-piłkarza, całe życie był do niego porównywany.

Nie da się jednak powiedzieć, że życie go nie rozpieszczało. Kształcił się w szkółce Nantes, później za ojcem przeniósł się do Montpellier i Chicago. Na tle rówieśników w Polsce wyróżniał się wyszkoleniem technicznym. Do pierwszego zespołu Legii przebijał się jednak długo, wypożyczano go do ŁKS Łódź, gdzie błyszczał na boiskach pierwszej ligi, później uczył się ekstraklasy w Lechii Gdańsk. W drużynie zupełnie nie widział go Maciej Skorża, u którego nazbierał raptem sześć występów. W końcu do Legii po raz kolejny trafił jednak Urban, więc piłkarz postanowił wrócić do Warszawy i grać dla kogoś, kto widzi w nim talent porównywalny z tym, jaki on sam w sobie widział.

A Kuba akurat zawsze w sobie widział wiele. Był pewny siebie, kreował swój wizerunek w mediach, przed kamerą prezentował się pewnie, poradził sobie nawet z wizytą u Kuby Wojewódzkiego. Był piłkarzem nowych czasów, mówił o sobie, że jest bezczelny, bardzo często to podkreślał, chociaż tak naprawdę chyba nie do końca rozumiał to słowo. Był grzeczny, jednak czasami na siłę oryginalny.
[nextpage]

Problemy zaczęły się jesienią 2013 roku. Urban udanie prowadził Legię w ekstraklasie, w Europie się za to kompromitował. W pięciu pierwszych meczach fazy grupowej Ligi Europejskiej jego zespół, jako jedyny na kontynencie, nie potrafił nawet strzelić gola. Po zakończeniu rundy jesiennej został zwolniony, a prezes Bogusław Leśnodorski postawił na opcję zagraniczną - Henning Berg miał wprowadzić Legię na inny poziom. Kiedy Berg zaczynał pracę, Kosecki był po operacji pachwiny, wrócił w marcu 2014 tylko na kilka meczów, potem zaczęły się problemy z łydką. Pod koniec ubiegłego roku dały o sobie znać przyczepy mięśniowe.

- Kubie te kontuzje bardzo utrudniły powrót do formy. W tym samym czasie olbrzymi postęp poczynili Michał Żyro i Michał Kucharczyk. Wywalczyli miejsce w składzie i nie dają podstaw trenerowi, żeby szukał jakichś zmian. Kosecki musi być gotowy na to, że kiedy dostanie 20 minut szansy, musi je wykorzystać - mówi Wirtualnej Polsce Jacek Magiera, trener Legii II.
[ad=rectangle]
Ludzie związani z klubem o Koseckim wolą wypowiadać się anonimowo. Podobno od kiedy stracił miejsce w składzie, ma problemy z koncentracją, w głowie ma na raz milion myśli. Wytykano mu, że po przedłużeniu kontraktu z Legią do 2017 roku odbiła mu woda sodowa - kupił sobie Porsche Panamera, pomyślał, że jest ustawiony do końca życia. Teraz Panamery już nie ma, sprzedał, zrozumiał, że nie może żyć ponad stan.

- Kosecki miał kilka poważnych ofert i powinien z nich skorzystać. Nie jest piłkarzem, na którym Legia ma zarobić pięć milionów euro. Ani jemu, ani Orlando Sa nie jest chyba po drodze z Bergiem, ale Sa może przynajmniej bronić się bramkami. Kuba nie dostaje wielu minut, by się pokazać, brakuje mu rytmu. W meczu z Jagiellonią Marek Wasiluk nakrył go czapką, koledzy go nie wykorzystywali przy swoich akcjach, a to nie jest typ zawodnika który coś samemu wykreuje. Trzeba mu podać piłkę do przodu i liczyć na to że dośrodkuje - mówi Wirtualnej Polsce Kamil Kosowski, były reprezentant Polski.

- Nie twierdzę, że jest strasznie utalentowany, ale w piłkę grać potrafi. Tyle, że liga nauczyła się go na pamięć, przeciwnicy wiedzą, jak się ustawić, żeby go zablokować. Repertuar zwodów ma ograniczony, używa głównie prawej nogi. Formuła się wyczerpała, wydaje mi się, że jeśli może gdzieś wyjechać, to najwyższy czas. W Legii przez kilka minut niczego nie udowodni, a przecież to on poprowadził drużynę do mistrzostwa w 2013 roku - dodaje Kosowski.

Kosecki nie traci pewności siebie. W ostatnich wywiadach wspominał, że największym jego błędem była gra na środkach przeciwbólowych. Chwali się, że miał oferty z Hiszpanii, z Turcji i jest przekonany, że jeśli wróci do formy, pojawią się kolejne. Ostatniej nie przyjął - chciała go Lechia Gdańsk, gdzie mógł spotkać starych znajomych - Daniela Łukasika, Jakuba Wawrzyniaka czy Ariela Borysiuka. Zdecydował się jednak zostać w Warszawie.
[nextpage]

- Trener Berg ma taką politykę, że nie chce nikogo trzymać na siłę, więc gdyby Kosecki dostał jakąś satysfakcjonującą propozycję, nikt nie robiłby mu problemów z odejściem. Kuba zdecydował jednak, że woli odbudować się w Legii. Przełomowym momentem w jego karierze była kontuzja, później Kucharczyk i Żyro nie pozwolili odebrać sobie miejsca w pierwszym składzie. A Kosecki potrzebuje wiary trenera, Kuba jest nieprzewidywalny więc może po kilku dobrych meczach z rzędu wróci do formy - mówi Michał Żewłakow, dyrektor sportowy Legii.

Piłkarz zdaje sobie sprawę, że wielu kibiców ocenia go również przez postawę poza boiskiem. Twierdzi, że nie przejmuje się krytyką jego stylu bycia, zamiłowania do tatuaży. Ostatnio się ożenił i zaczął powtarzać najnudniejsze zdanie wypowiadane przez piłkarzy: "Rodzina jest najważniejsza". Ludzie z jego środowiska twierdzą, że dobrze by było, gdyby Kosecki przestał wreszcie powtarzać slogany z gazet i wymyślił coś sam, żeby przeanalizował przyczyny kryzysu formy i potrafił wyciągnąć wnioski. Żeby zrozumiał, że czasami zamiast biegać, lepiej jest pomyśleć. To nie prawda, że krytyka po nim spływa, po tym jak fatalnie oceniono jego grę w sparingu z Dnipro Dnietropietrowsk obraził się na dziennikarzy.
[ad=rectangle]
- Jak każdy młody chłopak, który został mistrzem Polski, podpisał nowy kontrakt i zaczął grać w reprezentacji, potrzebował czasu, by się z tym oswoić. Kuba kupił mieszkanie, ożenił się, stabilizuje się. Nie może poradzić sobie z tym, że stracił miejsce w drużynie, ale poprzedni sezon stracił przez kontuzje. Takie jest życie piłkarza, Urban miał do niego inne podejście, Berg także ponosi część odpowiedzialności, że Kosecki nie jest teraz pierwszoplanowym piłkarzem drużyny - mówi Wirtualnej Polsce Cezary Kucharski, menedżer piłkarza.

- Musi cierpliwie pracować, trzeba zaakceptować obecną sytuację i próbować ją zmienić. Przecież w sezonie 2012/13 nie miał kilku dobrych meczów, co może zdarzyć się każdemu. On był jednym z najlepszych przez całe rozgrywki, a to nie może być przypadek. Nie wiem, co będzie latem. Jeśli Legia sprzeda Żyrę, może znowu okazać się potrzebny. W każdej chwili może także odejść, pierwszym rozwiązaniem, jakie bierzemy pod uwagę, byłby transfer zagraniczny - dodaje Kucharski.

Ostatnie porażki syna najmocniej przeżywa Roman Kosecki, wiceprezes do spraw szkoleniowych PZPN. Obaj regularnie porównują swoje kariery. Roman z Legią nigdy nie był mistrzem Polski, jednak na razie karierę zrobił nieporównywalnie większą.

Czy formuła z Jakubem Koseckim już się wyczerpała, dowiemy się do końca sezonu. Berg powinien dać mu choćby kwadrans w meczu z Lechem licząc na to, że piłkarz przypomni sobie, jak lubi grać przeciwko drużynie z Poznania i jak bardzo go w tym mieście nie lubią. Kibice przeciwników nie koncentrowaliby przecież swojej uwagi na kimś słabym.

Michał Kołodziejczyk

Źródło artykułu: