- Mogliśmy mieć cztery punkty więcej, ale tak nie jest. Piąty mecz bez porażki napawa przed następnym optymizmem - powiedział szkoleniowiec Korony. Kielczanie nie po raz pierwszy w tym roku dobrze realizowali założenia taktyczne. - Wiedzieliśmy, że Śląsk bardzo dobrze się czuje w ataku pozycyjnym, dlatego staraliśmy się na tyle na ile mogliśmy grać wysoko i praktycznie Śląsk przez całe spotkanie nie stworzył sobie sytuacji bramkowej z akcji - mówił.
[ad=rectangle]
Początek meczu ze Śląskiem nie rozpoczął się najlepiej dla gospodarzy. Ci jednak nie załamali się i potrafili wyprowadzić dwa ciosy. - Przy takiej dyspozycji i klasie przeciwnika, tracąc bramkę bardzo szybko odpowiedzieliśmy może nie tak szybko, ale bardzo ładnymi akcjami. Szkoda, że jesteśmy ubożsi o dwa punkty, tak samo jak w meczu z Podbeskidziem. Zostało jeszcze kilka spotkań i uważam, że idziemy w dobrym kierunku i będziemy jeszcze zdobywać punkty.
Nie wiadomo jak potoczyłoby się to spotkanie, gdyby nie dwa błędy bramkarza złocisto-krwistych Vytautasa Cerniauskasa. Litwin przy pierwszym golu dla gości zaliczył "pusty przelot", a przy trafieniu Roberta Picha wyszedł zbyt wysoko. - Równie dobrze jak bramkarz, błąd może popełnić obrońca, ktoś może nie strzelić karnego, tak bywa w piłce nożnej. Bramkarz ma taką pozycję, że jeśli popełni jeden błąd to się traci gola. Na pewno on jest tego świadom. Zobaczymy jak to będzie wyglądało przed meczem z Piastem - stwierdził.
Kieleckich kibiców może cieszyć fakt, że zespół zdobywa gole nie tylko ze stałych fragmentów, jak to było jesienią, ale też po składnych akcjach oskrzydlających. - Większość trenerów chce szybko przenieść ciężar gry na lewą bądź prawą stronę. Kwestia jest tego czy da się to zrobić i w którym momencie, a później wygrywać pojedynki w bocznych sektorach. Istotna jest też szybkość i dynamika tych zawodników, czasem nawet kosztem umiejętności technicznych.
Korona czując oddech rywali na plecach, regularnie punktuje w wiosennych kolejkach. Czy 52-letni szkoleniowiec jest zadowolony z tego co udało się wywalczyć? - Chłopaki czuli się dobrze, wcześniejsze rezultaty też dały im więcej pewności i wiary. Jest nieźle, a mogło być lepiej. Nie lubię tego określenia, ale trzeba wyciągnąć wnioski. Wiemy jakie błędy popełniliśmy, sztuką jest je zminimalizować jak najbardziej. Na pewno jest niedosyt.
W 52. minucie niedzielnego pojedynku boisko z powodu urazu opuścił Luis Carlos. Co dokładnie wymusiło zmianę? - Podkręcony staw skokowy. Myślę, że nie jest to naderwana torebka stawu skokowego, ale najbliższe 48 godzin da nam więcej odpowiedzi - zakończył.