Artur Długosz: Panie prezesie, znowu macie problem. I to tuż przed rozpoczęciem walki o ligowe punkty.
Andrzej Danek: Nad nami ciąży chyba jakieś fatum w temacie trenerów. W tym ostatnim przypadku co mogliśmy zrobić? Wszyscy już wiemy, jak wyglądała sytuacja oraz w jaki sposób się zakończyła. Mieliśmy mało czasu na działanie i postanowiliśmy powrócić do osoby sprawdzonego już w Nowym Sączu szkoleniowca. Rozstaliśmy się kilka lat temu w zgodzie, nikt nie palił za sobą mostów, stąd Dariusz Wójtowicz ponownie jest z nami. Ważne, że cieszy się on uznaniem sądeckich kibiców.
[ad=rectangle]
Zaskoczyło pana to, że Piotr Stach zrezygnował z funkcji trenera?
- Tak, nawet bardzo. Przecież to ja byłem odpowiedzialny za sprowadzenie go do naszego klubu, prowadzenie rozmów przed rozpoczęciem współpracy, a także zarekomendowanie jego osoby na stanowisko trenera podczas posiedzeniu zarządu. Powiem szczerze, nie do końca rozumiem dlaczego Piotr Stach zdecydował się złożyć rezygnację i opuścić drużynę kilka dni przed pierwszym meczem.
Trener Stach dużo mówił o niedoszłym transferze Kamila Kurowskiego. Jak to wygląda z pana perspektywy?
- Trzeba przyznać, że jednym z kluczowych elementów był brak dogrania kwestii formalnych z Legią. Zawierzyliśmy w tej sprawie menadżerowi zawodnika, do czego przekonywał nas zresztą były już trener twierdząc, abyśmy się mu zaufali i czekali na dokumenty gotowe do podpisu, zawierające wcześniej ustalone warunki. Zaprezentowaliśmy pisemnie nasze propozycje, po negocjacjach doszliśmy do konsensusu i byliśmy gotowi do zawarcia umowy. Jak się okazało, przedstawiciel zawodnika dograł wyłącznie sprawy indywidualnego kontraktu, który został podpisany. Jednak nie mógł on uzyskać mocy prawnej, ponieważ zabrało przeprowadzenia formalności związanych z umową wypożyczenia, co przecież uzgadnialiśmy - nawet pisemnie - z przedstawicielem piłkarza. Na tym etapie pojawiły się ze strony menadżera próby zmiany warunków na półroczne wypożyczenie, choć pierwotnie rozmawialiśmy o rocznym, a ta zmiana nam się zupełnie nie opłacała. Po co nam inwestowanie w nie swojego piłkarza, właściwie tylko na trzy miesiące? Samo ponoszenie opłat rejestracyjnych w tym przypadku się nie kalkulowało. W naszej sytuacji musimy przeanalizować wydanie każdej złotówki, zatem nie zdecydowaliśmy się na tak nierozsądne koszty. Zresztą nawet trener Stach mówił nam, abyśmy się nie zgadzali pozyskiwać Kurowskiego tylko na pół roku, a finalnie zostaliśmy przez niego o to zaatakowani. To wyjaśniliśmy już jednak w oficjalnym oświadczeniu.
Sandecji nie stać na grę w I lidze?
- Wszystko zależy od tego, w jaki sposób poukładamy sobie budżet. Czy nas stać na pierwszą ligę? Przy rozsądnym dysponowaniu środkami finansowymi, dajemy sobie radę z utrzymaniem przez kilka kolejnych lat. Bazujemy w dużej mierze na wsparciu dotacjami od Urzędu Miasta Nowego Sącza, ponadto do tego pozyskujemy również środki od prywatnych sponsorów. Nie mamy jednak do dyspozycji dużego budżetu, stąd musimy bardzo racjonalnie planować wydatki, abyśmy nie wpędzali się w problemy. Musimy jeszcze regulować pewne zobowiązania z przeszłości, ale dajemy sobie z tym jakoś radę i z pewnością nie ma powodów do obaw, powoli krok po kroku idziemy do przodu.
Krótko przed rozpoczęciem tego sezonu z klubu odszedł trener Ryszard Kuźma. Potem stosunkowo szybko zrezygnował z pracy jego następca, Jozef Kostelnik. Teraz odszedł trener Stach. Dlaczego w Sandecji dochodzi do tak częstych zawirowań przed rozgrywkami? W tym sezonie było już czterech trenerów, teraz przyszedł piąty. Trener Stach odchodząc mówił: myślę, że najwyższy czas zmienić ludzi rządzących w klubie, skoro to się nagminnie powtarza. Co pan na to?
- Właściwie trudno te słowa poważnie oceniać. Trener Stach wyraził swoje zdanie na ten temat, zbudowane na jakichś własnych wymysłach i wypowiedział to publicznie. Bardzo łatwo jest wygłaszać takie tezy w różnych mediach, a kiedy przychodzi do wzięcia na siebie odpowiedzialności za decyzje, za finanse i ewentualne konsekwencje błędów, to już mocno zmienia się optyka. Zresztą trener doskonale wiedział jak w Nowym Sączu wygląda sytuacja finansowa, znał wszystkie realia i sam twierdził, że pozyskiwanie Kamila Kurowskiego tylko do czerwca jest nieopłacalne. Teraz nagle atakuje nas za konsekwentne trzymanie się wersji z rocznym wypożyczeniem, brak zgody na ostateczną zmianę warunków, choć sam był tego zwolennikiem. Może kiedyś pan Piotr Stach będzie miał okazję zostać prezesem pierwszoligowego klubu i przekona się, jak to naprawdę wygląda.
Przy okazji całej sprawy rykoszetem oberwał Adrian Danek.
- Niestety nie będąc stroną w sprawie, niesłusznie mu się oberwało na skutek publikacji medialnych. Poniekąd uznaję to jako wymówkę byłego trenera, bo przecież doskonale wiedział, że żadnych sugestii i nacisków w sprawie gry Adriana nie było, a sprawa wyglądała wręcz przeciwnie. Po pierwsze wymienianie jego rywalizacji z Kurowskim jest bez sensu. To zawodnicy o bardzo różnej specyfice, dodatkowo występujący na innych pozycjach. Nie chciał bym tej sprawy rozwlekać, bo zacznie się wymiana oświadczeń i wzajemne odpowiedzi w mediach, a przecież to nie potrzebne. Warto tylko nadmienić, iż mieliśmy konkretną ofertę na piśmie, dotyczącą wypożyczenia Adriana do innego klubu. Wówczas jednak zgody nie wyraził trener Stach twierdząc, że chce go pozostawić w swoim zespole.
Trener Stach po tym, jak już złożył rezygnację, potem chciał jeszcze wrócić do Sandecji?
- Tak. Ponoć chciał z nami jeszcze rozmawiać, co wypowiedział w jednym z wywiadów. Jednak o czym właściwie mieliśmy wtedy dyskutować? Złożył nam na piśmie formalną prośbę o zakończenie współpracy - rozwiązanie kontraktu, a później nie odbierał telefonów ode mnie, ani od dyrektora Pawła Cieślickiego. Taka jest prawda. Zupełnie niepoważne zachowanie, trudno to nawet oceniać.
Dariusz Wójtowicz to odpowiedni człowiek na odpowiednim stanowisku? Już kiedyś osiągał dobre wyniki z Sandecją.
- Liczymy na to, że trener Wójtowicz osiągnie w tym sezonie dobry wynik. Kibice od dawna czekali na jego powrót, co wyrażali przy każdej zmianie szkoleniowca. Kilka razy nawet prowadziliśmy w tej sprawie rozmowy, ale nie było finalnego rozstrzygnięcia. Teraz ponownie jest on w Nowym Sączu.
Może pan zapewnić, że Sandecja utrzyma się w I lidze?
- O niczym innym nie myślę. Odeszło od nas co prawda dwóch zawodników z podstawowego składu, ale również przyszło trzech innych piłkarzy. Według mnie należy oceniać to jako wzmocnienie. Dużo tych spotkań do rozegrania nam nie zostało i jestem dobrej myśli na starcie wiosennych rozgrywek.