Ekipa spod Wawelu w trzecim w tym roku meczu nie potrafiła sięgnąć po komplet punktów. Choć wiślacy przez większość meczu prowadzili grę, Michał Buchalik aż trzykrotnie wyjmować musiał piłkę z bramki, podczas gdy jego vis-a-vis pokonać dał się tylko raz.
[ad=rectangle]
- Na pewno chcieliśmy pokazać się w tym meczu z jak najlepszej strony. Każdy dawał z siebie wszystko, niestety z przodu nie jesteśmy w takiej formie, jakiej potrzeba, żeby strzelać bramek. Tych goli nie zdobywamy, bo w ofensywnie prezentujemy się nie tak, jakbym chciał. Z tego powodu trudno nam wygrywać. W kolejnych meczach musi się to zmienić, bo zagraża nam druga ósemka, która siedzi nam już na piętach. Żeby nie spaść do tej grupy następne spotkania musimy wygrać - zaznaczył Franciszek Smuda po bolesnej porażce w Bełchatowie.
W meczu z PGE GKS-em w zespole z Krakowa zadebiutowało dwóch zawodników. Jeden z nich wybiegł nawet w wyjściowym składzie Wisły. Na razie jest jednak zdecydowanie za wcześnie na weryfikację przydatności ostatnich nabytków. - Trudno oceniać nowych zawodników po pierwszym meczu. Boban zagrał niezłe spotkanie, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że pół jesieni nie grał w żadnym zespole. Natomiast o Barrientosie ciężko mi cokolwiek powiedzieć, bo w Bełchatowie wystąpił zbyt krótko - przyznał były selekcjoner reprezentacji Polski.
Beniaminek T-Mobile Ekstraklasy w starciu z przeciwnikiem z Krakowa zagrał mądrze i przede wszystkim cierpliwie. Czasem podopieczni Kamila Kieresia przetrzymać musieli kilka kolejnych ataków rywali, by móc ruszyć na ich bramkę. Konstruowane przez nich akcje na ogół były jednak zabójcze. - Ciężko mi powiedzieć na gorąco, co zadecydowało. W pierwszej połowie rywale wyprowadzili chyba dwie kontry i prowadzili 2:0. Świetnie ułożył im się mecz, a z prowadzenia przez nas gry nic nie wynikało - podsumował to spotkanie Maciej Sadlok, który wraz z kolegami z defensywy miał spore problemy z powstrzymywaniem kontrataków Arkadiusza Piecha i spółki.
25-letni obrońca nie dotrwał zresztą do końcowego gwizdka. W 80. minucie został usunięty z boiska za zupełnie niepotrzebny faul. - Czerwoną kartę dostałem w samej końcówce, gdy było już 1:3. To nie była raczej przełomowa chwila tego meczu. Punktem zwrotnym mógł być moment, gdy mogliśmy mieć rzut karny, a podobno tam był. Może wtedy mecz inaczej by się ułożył - zwrócił uwagę zawodnik Wisły.